Przez najlepszą kielecką – bo przecież przez długie lata jedyną – redakcję przetoczył się cały tabun ludzi barwnych i niezwykłych. Niekoniecznie takich, którzy w pocie czoła gryźli ołówki, szukając tematu do pisania. W budynku przy placu Obrońców Stalingradu pracowało wielu ludzi, bez których codzienne życie jest szare i nudne. Od portierów i od gońców przez sekretarki po redakcyjnych kierowców.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście
Spacerkiem po mieście: Kieleckie panienki
Dżentelmen, który w latach sześćdziesiątych raczył był grzecznie zapytać miejscowych czy przypadkiem aby jest w wojewódzkiej metropolii, do jakiej służbowo zjechał, jakieś nocne życie, otrzymał natychmiast szczegółową i precyzyjną zarazem odpowiedź, że i owszem. Tyle tylko, że ją akurat w tym momencie, panienkę swobodnych obyczajów, zęby pierońsko bolą, więc z damsko – męskich rozrywek tym razem nici.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Najdłuższa ulica w mieście
O tej niepozornej ulicy, którą można przejść w kilka minut, mawiano w mieście z przekąsem, że jest najdłuższa w Kielcach. Nieborak, który bowiem trafił w te strony mógł w okolicy spędzić nawet kilka lat. Zamkowa…
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Magia dużego ekranu
Dokładnie wiadomo – bo przysypana kurzem wspomnień przeszłość, sami diabli wiedzą jakim cudem, zachowała w tym przypadku datę – kiedy uruchomione zostało pierwsze kieleckie kino. Pewnie, że przed wojną, w dodatku tą nazwaną później Wielką, bo nikomu w Europie nie przyszło do głowy, że przez kontynent rozleje się kataklizm nie mający – mniemam jak na razie – precedensu.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Opowieść o kieleckich ulicach
Najpierw były w Kielcach cztery ulice, potem osiem, w połowie dziewiętnastego wieku już kilkanaście. A gdy miasto urosło do znaczenia i rangi wojewódzkiej metropolii, nawet kilkadziesiąt.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Klechda kielecka Biskupa
Z Ryszardem Biskupem, autorem ukazującej się właśnie książki „Ze sztambucha i raptularza, czyli ocalić od zapomnienia. KIELCE 1950–2000”, rozmawia Agnieszka Rogalska.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Lokal kategorii niskiej
Po przybytku wpisanym zardzewiałymi zgłoskami w gastronomiczną mapę Kielc nie pozostał kamień na kamieniu, żaden ślad, zatarły się w pamięci wspomnienia. „Herbski” w miejską legendę wpisał się był jako sławna, wyjątkowa mordownia. Ale należytej dokumentacji wizualnej się jakoś nie doczekał.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Cyrk przyjechał!
Zanim na dobre zadomowiły się w kieleckich mieszkaniach odbiorniki telewizyjne, godziwą (i zarazem tanią) rozrywkę zapewniały cyrkowe przedstawienia. Kolorowe baraki, w których mieszkali artyści, pojawiały się w mieście z pierwszymi promieniami wiosny.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Narodziny Miasta
Przez całe dekady i wieki Kielce były zapyziałą, parterową, niewyróżniającą się niczym z prowincjonalnego schematu osadą. Pod górującym wzgórzem, z którego plateau wieżyce pałacu biskupiego i ostry szpic sygnaturki katedry kłuły nieboskłon, kundliły się rachityczne chaty, lepianki, budy i trzymające się pionu na słowo honoru, ściany domostw plebsu.
Czytaj dalejSpacerkiem po mieście: Wiatr historii
Pojawiające się na kieleckim widnokręgu zmiany, jakie by one nie były – polityczne czy administracyjne – przynosiły mniejsze lub większe trzęsienie ziemi. Z dnia na dzień okazywało się, że to co wczoraj było słuszne dzisiaj jest nie prawomyślne i odwrotnie. Gdy budowano nowe bez pardonu wycinano stare, bo taka już kolej rzeczy i rację mają ci, którzy przez splot okoliczności a czasem przez zwykły przypadek znaleźli się u steru. Zawirowania sprawiły, że nazwy kieleckim ulicom zmieniano z gracją elegantki mierzącej w salonie rękawiczki. Większość ulic, łącznie z pryncypialną Sienkiewicza kilkakrotnie nazywano tak jak słusznie uznali sprawujący władzę dygnitarze i politycy. Zgłaszane w magistracie pomysły bez żenady, ale za to w pośpiechu wypełniali wystraszeni zazwyczaj urzędnicy.
Czytaj dalej