Na czoło łamiących wiadomości (ang. Breaking News), ostatniego czasu szturmem wbiło się otwarcie sali widowiskowo-kinowej w domu kultury w Lesku, w malowniczych Bieszczadach. Czemu o tym piszę? Ponieważ otwarcie to powinno stanowić wzór dla włodarzy naszego ukochanego Świętokrzyskiego. Dlaczego? O tym za chwilę.
Wcześniej spójrzmy, do czego nas na świętokrzyskim podwórku przyzwyczajono. Otóż urządza się różne otwarcia, im bliżej wyborów tym więcej, by dla wszystkich politykierów starczyło. Organizowana z pompą uroczystość sprowadza się głównie do tego, że grupa lokalnych partyjniaków, a więc ludzi nie mających nic wspólnego z realną pracą nad daną inwestycją, gada pierdoły do mikrofonu udając, że to tylko dzięki ich poświęceniu, błogosławieństwu i diabli wiedzą czemu jeszcze, udało się cokolwiek zrobić. A potem jest pozowanie do zdjęć i obowiązkowy teatrzyk ze wstęgą, do której kilkanaście osób przepycha się, by ciachać ją nożyczkami.
Jeśli ktoś z Państwa chciałby się w tym momencie obruszyć, wskazując, że przecież któryś z tych politykierów złożył stosowny podpis pod pozwoleniem lub wydzieleniem funduszy na zakup, remont czy budowę, to pragnę przypomnieć, że to nie jest żadna łaska z jego strony, a tak zwany „psi obowiązek”. Po to bowiem MY na tych ludzi głosujemy i po to obejmują funkcję, aby w NASZYM imieniu realizować zadania, które będą służyć NAM, a nie im.
Bicie braw partyjniakowi za to, że zamiast zmarnować nasze pieniądze, spożytkował je właściwie, jest jak dziękowanie bandycie, że uratował od śmierci staruszkę, bo przestał ją kopać. Zawsze się zżymam na widok hurtowego przypisywanie sobie zasług w wykonaniu wciąż tych samych politycznych pacynek. Pacynek, których nazwiska można obstawiać w ciemno na cały sezon imprez ze wstęgą i fotoreporterami. Te same twarze, nazwiska, miny, gesty i słowa. Stale ten sam Muppet Show.
Wracamy do domu Kultury w Lesku. Wyobraźcie sobie Państwo, że na otwarcie zaproszono przede wszystkim mieszkańców, którzy zajęli wszystkie miejsca VIP. W podziękowaniach wymieniono oczywiście wykonawców zaangażowanych w projekt i inwestora, czyli Gminę Lesko, ale cała uroczystość skupiała się na osobach, które REALNIE PRACOWAŁY na sukces inwestycji i na tych, które z niej będą korzystać.
Co z miejscowymi politykierami, zapytacie? Nikt im nie zabronił udziału. Mogli przyjść prywatnie i siąść na widowni, jeśli tylko czuli się częścią społeczności.
A wiecie Państwo, kto podjął decyzję o tak wyjątkowym, społecznym charakterze uroczystości? Burmistrz Leska!
Daj nam, Panie Boże, takich włodarzy w Świętokrzyskim! Daj jak najprędzej!
Autor: Jacek Łukawski
Urodzony w 1980 r. w Kielcach pisarz i publicysta. Autor m.in. świętokrzyskich kryminałów „Odmęt” i „Podszept”.