Spojrzenia: Miasto „NIE DA SIĘ”

1 grudnia, 2022, autor: Arkadiusz Stawicki

Kocham Kielce. Bo naprawdę da się je lubić. Miasto z dużą ilością zieleni, fajnie położone, gdzie wszędzie jest blisko, z fajnym potencjałem. Tylko że ma jedną, istotną wadę – tu nie ma dobrze płatnej, ciekawej pracy. Albo inaczej – nie ma jej tak dużo, jak powinno być w mieście położonym w sercu Europy.

I tu dochodzimy do głównego wątku – że u nas „NIE DA SIĘ”.

Nie urodziłem się w Kielcach. Nie pochodzę nawet ze świętokrzyskiego, do tego spędziłem niemal dekadę na tym zgniłym moralnie, cudownie dekadenckim Zachodzie i może to sprawia, że mam nieco inny punkt widzenia na nasze miasto (piszę nasze, bo tu urodził się mój syn, tu urodziła się moja żona, tu wrosłem w tę ziemię, tu mieszkam i mam zamiar mieszkać już na zawsze). I to właśnie ta cecha kieleckich elit – to wieczne usprawiedliwianie historią, zaborami, warunkami zewnętrznymi tego, że Kielce nie idą do przodu, tak jak inne miasta wojewódzkie – wkurza mnie najbardziej.

U nas wiecznie się nie da. Nie da się otworzyć ogródków zimowych (choć wszędzie indziej się da), nie da się tworzyć terenów inwestycyjnych, ściągnąć dużych inwestorów, stworzyć fajnego pomysłu na promocję, poszerzyć granic miasta. Ba! Nie da się nawet remontować dróg, na które są pieniądze! I te absurdy można mnożyć, tylko że nie o to chodzi.

Seneka Starszy mawiał: „Temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, nie sprzyja żaden wiatr”. Chodzi o to, że nie da się pchnąć Kielc do przodu, jeśli u góry nie będzie na to miasto pomysłu. A u nas, niestety, władze wciąż nie wiedzą, w jakim kierunku chcą je rozwijać. Gdzie chcemy być za lat 10, 20, 30?.

Nie kupuję wytłumaczeń, że tu się nie da. Bo tuż obok, jest najlepsza w Polsce, gmina miejsko-wiejska. Systematycznie, od lat, mająca na siebie pomysł i go konsekwentnie realizująca. Mnie osobiście wręcz upokarza, jako Kielczanina, że 15-tysięczna gmina, przyciągnęła więcej inwestorów, którzy utworzyli w niej więcej miejsc pracy niż 180-tysięczne Kielce. To co? Zaborów tam nie było? Inne mózgi mają? Inne DNA?

Wiecie dlaczego ja się tak miotam? Tak rzucam o to miasto, i tak chce mi się angażować? Bo mój syn ma 11 lat. Jest w 5 klasie. Za 7 lat będzie musiał wybierać, gdzie iść na studia. I czym ja go wówczas przekonam do pozostania w Kielcach?

I absolutnie nie kupuję wytłumaczenia, że inni też mają trudno. Bo jest jednak różnica między byciem na czele i w ogonie wyścigu. A skoro Kielce od lat – w niemal każdym rankingu są na końcu, to chyba nie jest to jednorazowy wypadek?

Autor: Arkadiusz Stawicki
prezes Stowarzyszenia Przyjazne Kielce.