Został skazany na 165 lat więzienia, trzy dożywocia, osiem kar śmierci. Był żołnierzem Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Franciszek Frąk ps. „Słowik”, „Kanar” (1925–2007)…
Urodził się w Napękowie, gmina Bieliny. W sierpniu 1946 roku został powołany do wojska – do 4 Pułku Łużyckiego Saperów w Gorzowie Wielkopolskim. Jego dowódcą został sowiecki porucznik, który nie liczył się z życiem polskich żołnierzy – na każdym patrolu rozminowywania ginęło kilku.
W czerwcu 1947 roku Frąk zdezerterował. Wstąpił do Konspiracyjnego Wojska Polskiego. W oddziale pod dowództwem Ludwika Danielaka ps. „Bojar” brał udział w wielu akcjach w okolicach Bełchatowa przeciwko Urzędowi Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy też Ochotniczym Rezerwom Milicji Obywatelskiej. Oddział zajmował się tez likwidacją członków Polskiej Partii Robotniczej, którzy pracowali na rzecz ówczesnej władzy komunistycznej.
Po opuszczeniu oddziału – od lipca 1948 roku do lutego 1957 roku ukrywał się. Najpierw w lesie, gdzie żywił się jagodami, a później w zabudowaniach gospodarczych, a ściślej w oborze. Jak wyliczyła rodzina Franciszka Frąka, żył on w ciągłym strachu, zimnie i nieludzkich warunkach przez 8 lat i 4 miesiące, tj. przez mniej więcej 3050 dni.
Warto dodać, że przez ten czas w jego rodzinnym domu oraz w zabudowaniach gospodarczych odbywały się ciągłe rewizje, w trakcie których niszczono i demolowano cały dobytek. Kilkukrotnie aresztowano też członków rodziny – m.in. ojca i stryja.
Franciszek Frąk został aresztowany 2 lutego 1957 roku.Tajni współpracownicy z rodzinnego Napękowa poinformowali ówczesne władze, gdzie może przebywać poszukiwany. W trakcie rewizji zagrożono spaleniem gospodarstwa i zabudowań – obiecano, że jeżeli się podda, uniknie kary śmierci. Frąk się ujawnił. Został aresztowany.
„Po przyprowadzeniu na podwórko został dotkliwie pobity, przewieziono go do Komendy Wojewódzkiej w Kielcach, gdzie rozpoczęła się tzw. kulturalna ścieżka zdrowia. Był bity prętem do całkowitej utraty przytomności po nogach, rękach, palcach, genitaliach, nerkach – wyrywano włosy i zrywano paznokcie, był również przypalany. Gdy się ocknął leżał we własnych odchodach, w moczu – cały zakrwawiony. Po kilku dniach bardzo zaczęły mu ropieć oczy, nie mógł przełykać, bardzo bolała go głowa – ból głowy był nie do wytrzymania”.
Tak przed sądem zeznawała córka Franciszka Frąka walcząca o zadośćuczynienie za doznane krzywdy.
W Kielcach był przesłuchiwany przez 6 tygodni po 20 godzin na dobę, później jeszcze w Poznaniu i w Łodzi.
Opuścił więzienie dopiero 4 października 1967 roku w wieku 42 lat. Po 20 latach walki, ukrywania się, pobytu w więzieniach, ze zmarnowaną, zniszczoną młodością, utraconym zdrowiem i piętnem bandyty, bez środków do życia i wizji na lepsze jutro. Wrócił do rodzinnej wsi. Odebrano mu prawa obywatelskie, toteż nie mógł liczyć na jakiekolwiek zatrudnienie. Cały czas był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa (do 1972 roku). W pierwszych dniach stanu wojennego także został aresztowany i wypuszczony po przesłuchaniu.
Zmarł w rodzinnej miejscowości 2 kwietnia 2007 roku.
„Trzeba wspomnieć wszystkich, zamordowanych rękami także polskich instytucji i służb bezpieczeństwa, pozostających na usługach systemu przyniesionego ze wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypomnieć przed Bogiem i historią, aby nie zamazywać prawdy naszej przeszłości, w tym decydującym momencie dziejów”.
Jan Paweł II