Kilkanaście godzin po heroicznym boju w Płocku, Talant Dujszebajew, szkoleniowiec Mistrzów Polski, Łomży VIVE Kielce, już na spokojnie opowiedział „2 tygodnikowi kieleckiemu” o ostatnich wydarzeniach. Wysłuchał Maciej Cender.
Talant Dujshebaew
Ur. 02.06.1968 r. Prowadzi drużynę Łomża Vive Kielce od stycznia 2014 roku. Od tego momentu kielczanie zdobyli wszystkie dziewięć tytułów Mistrza Polski oraz siedem Pucharów Polski (jedna edycja nie została rozegrana), a w maju 2016 roku triumfowali w Lidze Mistrzów. Z Łomża Vive Kielce ma kontrakt do 2028 r. To najbardziej utytułowana postać w klubie. Występował on w najlepszych klubach Rosji, Hiszpanii i Niemiec. Dwukrotnie został wybrany najlepszym zawodnikiem na świecie, zdobył złote medale igrzysk olimpijskich oraz mistrzostw świata. Trzy razy triumfował także w Lidze Mistrzów.
O emocjach
„Buzowały we wszystkich uczestnikach. Chociaż jesteśmy doświadczonym zespołem, nie wszyscy wytrzymali rangę spotkania. Widać to było w akcjach ofensywnych, gdzie popełnialiśmy wiele niewymuszonych błędów. Przez długi czas brakowało nam goli zdobytych rzutami z drugiej linii. Tak na spokojnie – wydaje mi się, że ta ostatnia potyczka z Orlenem Wisłą nie różniła się od wielu poprzednich. Tyle tylko, że to był ostatni mecz sezonu, dlatego ranga ogromna. Każda potyczka na linii Kielce – Płock ma swoją historię. Niespełna dwa lata temu w Orlen Arenie też było gorąco, gdy w ostatniej sekundzie rzut Nico Mindegi dał rywalom zwycięstwo. Weźmy pod lupę finały Pucharu Polski z Poznania czy Warszawy. W obu przypadkach rzutem na taśmę zwycięsko kończyliśmy zawody”.
O sędziach
„Prowadzili mecz znakomicie. Wszystkie czerwone kartki, które pokazali były jak najbardziej słuszne. Szybko wkroczyli do akcji wyrzucając z placu już w 30 sekundzie Mirsada Terzica. Ten ruch uspokoił nieco łobuzerskie zapędy niektórych zawodników. Bez wątpienia wytrzymali presję spotkania, które było naprawdę trudne do prowadzenia. Doskonale dostrzegali kiedy było wyraźne przekroczenie zasad, a kiedy zawodnicy symulują chcąc wymusić karę dla rywali”.
O regulaminie rozgrywek
„Wiem, że kibice byli zdziwieni grą Tomasza Gębali w roli obrotowego. Jeszcze w trakcie meczu dochodziły do mnie okrzyki, bym wpuścił na parkiet Nikolasa Tournata. I co, mając jednego Polaka na placu, łapalibyśmy dwuminutowe kary. Regulamin rozgrywek mocno utrudniał dobór taktyki. Musieliśmy zatem kombinować, chociażby z Michałem Olejniczakiem czy Pawłem Paczkowskim. Fakt, nie zawsze były to decyzje trafione”.
O rywalach
„Wisła poczyniła ogromne postępy. W defensywie są twardzi jak skała. Grają szybko, agresywnie. W chwili zagrożenia, doskakują we dwóch do przeciwnika, nie pozwalając mu na oddanie rzutu. Przyznam – nie pamiętam, kiedy ostatni raz do przerwy zdobyliśmy zaledwie 10 goli! Nieco mniej argumentów Płock ma w ataku. Grając bez trzech wyrzuconych z placu zawodników, kontuzjowanego Mindegi, widać było w ostatnim kwadransie utratę sił. Każda akcja kosztowała ich bardzo wiele”.
O charakterze i Wolffie
„W Płocku wygraliśmy, bo pokazaliśmy niesamowity charakter. Każdy zawodnik walczył na całego, każdy wkładał w konkretne zadanie wszystko co miał najlepsze. Ten charakter pozwolił najpierw odrobić straty, a w ostatnich fragmentach postawić pieczęć. No i ten niesamowity Andreas Wolff. Bronił jak w transie. A rzuty karne były magią. On zmuszał rywali, by rzucali piłkę, gdzie sobie życzył. Andi przez kilkadziesiąt minut trzymał nam mecz. Pokazał jeszcze raz, iż jest golkiperem światowego formatu”.
O losowaniu Final Four
„Co tu komentować? Na tym etapie rozgrywek, gdybanie kogo lepiej wylosować, brzmi sarkastycznie. Wiadomo, że w Kolonii trzeba wyjść i walczyć do utraty tchu. Dywagowanie o rywalach jest bezsensowne. Mijający powoli sezon pokazał, że potrafiliśmy przeciwstawić się wszystkim europejskim potęgom. Mam nadzieję, że za niespełna miesiąc podtrzymamy dobrą passę. Jedno wiem na pewno – musimy zagrać o wiele lepiej niż ostatnio w Płocku.
Autor: Maciej Cender
Dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Od ponad 30 lat pisze o futbolu i piłce ręcznej. Przygodę z zawodem rozpoczął w „Gazecie Kieleckiej”, później było „Słowo Ludu”, „Tempo”. Bezpośrednio relacjonował wydarzenia z największych imprez sportowych świata. Choć zajmuje się tylko sportem, twierdzi, iż najlepszy wywiad napisał z Jerzym Giedrojciem, wydawcą paryskiej „Kultury”.