Świat
We Francji – wyrok, skazujący na karę bezwzględnego więzienia byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, za próbę (!) przekupstwa sędziego w sprawie o nieprawidłowości w finansowaniu kampanii. W Niemczech – seria rezygnacji z mandatów posłów CDU i CSU, nad którymi zawisło podejrzenie (!) przyjmowania łapówek od lobbystów m.in. z Azerbejdżanu i Macedonii. I nic to, że kwoty wcale nie były szokujące, ani że nie zapadły jeszcze sądowe rozstrzygnięcia. W europejskiej kulturze politycznej nie tylko „żona Cezara” ma być poza wszelkimi podejrzeniami, jego oficerowie też. W szeregach chadecji nastąpiło więc błyskawiczne sprzątanie – a i tak zaliczyła ona spory zjazd sondażowy, w dużej mierze z powodu wściekłości swego własnego, centroprawicowego elektoratu, bardzo wyczulonego na stawianie prywaty ponad interes publiczny.
To tylko pierwsze z brzegu przykłady na to, że w każdej szerokości geograficznej politycy bywają grzeszni, ale nie w każdej czynią z tego cnotę. I nie w każdej – złapani za rękę – krzyczą, że padli ofiarą spisku lub że to nie ich ręka.
Polska
Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin uroczyście podpisał akt erekcyjny pod budowę Łuku Triumfalnego. Kilkumetrowa budowla stanie w Tomaszowie Lubelskim, by upamiętniać 100-lecie bitwy warszawskiej i pobyt Józefa Piłsudskiego w mieście. „Będzie budować naszą polską tożsamość i będzie przyczyniać się do tego, że my jako naród polski będziemy trwać, że nie roztopimy się w jakiejś ogólnonarodowej, ogólnoetnicznej magmie europejskiej, ale będziemy cały czas tutaj żyli w przekonaniu, że (…) mamy swoją tradycję, swoją kulturę, którą chcemy zachować” – ogłosił nasz bohater.
Nie wiem, jakie konkretnie elementy tożsamości miał na myśli. Bo jeśli te, związane z tolerancją dla coraz powszechniejszego sasinizmu-obajtkizmu, to warto przypomnieć znane credo marszałka Piłsudskiego: „bić kurwy i złodziei”. Z całym szacunkiem dla pracownic seksbiznesu – bo przecież nie o nich mówił Komendant. Raczej o tych, którzy dla doraźnej korzyści popełnią każde świństwo. I o tych, którzy zgodnie z tradycją azjatyckich despotii uważali, że wysokie stanowisko państwowe to naturalna okazja, by utuczyć siebie i rodzinę.
Piłsudski nie jest bynajmniej moim idolem. Ale muszę mu przyznać: kradzieżą lub marnotrawstwem publicznych pieniędzy gardził szczerze, i tępił je jak mógł, nawet wśród swoich. Jego szczęście, że nie widzi, kto, po co i w jakich okolicznościach wyciera sobie teraz gębę jego imieniem. •
Autor: dr WITOLD SOKAŁA
zastępca dyrektora Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK, przewodniczący Rady Fundacji Po.Int, ekspert i publicysta „Nowej Konfederacji”.