Ostatnie lata to dynamiczny rozwój mediów społecznościowych, które stały się kluczowym narzędziem w prowadzeniu kampanii wyborczych, zmieniając sposób w jaki kandydaci komunikują się z wyborcami.
Trwa konkurs obietnic dla mas – propozycje „plusów”, dodatkowych świadczeń społecznych, a potańcówki finansowane ze środków publicznych mają stać się wyborczym orężem. Partie prześcigają się w pomysłach na zwabienie nowego elektoratu. Widać to szczególnie w Internecie, bo na poważną kampanię w przestrzeni miejskiej czy telewizji lub radiu jeszcze chwilę poczekamy. Jak zauważają eksperci, aktywność w mediach społecznościowych kandydatów na senatorów i posłów jak nigdy wcześniej może wpłynąć na wyniki najbliższych wyborów. Szacuje się, że 9 na 10 osób korzystających w Polsce z Internetu to użytkownicy Facebooka. W grę wchodzi aż 65-70 proc. populacji kraju, co daje ponad 20 mln potencjalnych wyborców.
Czy zatem dotychczasowi parlamentarzyści wielu kadencji mający za sobą wieloletni staż na Wiejskiej, przekonają się do nowej formy komunikacji i prezentacji swojego programu wyborczego w wirtualnym świecie? Dotychczas bardzo rzadko korzystali z mediów społecznościowych. Przecież zdjęcia z przecinania wstęg czy kolejnych pikników publikowali ich asystenci bądź pracownicy biur poselskich. Korzystanie w ten sposób z nowych mediów nie przysporzy kandydatom nowych wyborców.
Najskuteczniejszymi politykami w mediach społecznościowych są osoby wyraziste, które wzbudzają emocje, także kontrowersje. Gdyby dziś odbyły się internetowe wybory zapewne wśród zwycięzców głosowania nie byłoby kandydatów z największych ugrupowań. Specjaliści wskazują, że w sieci liczy się przede wszystkim osobowość a nie polityczny znak. Media społecznościowe umożliwiają kandydatom budowanie bardziej autentycznego wizerunku. Możliwość publikowania nieformalnych, zakulisowych treści pozwala na nawiązanie skutecznej relacji z wyborcami.
W Polsce z YouTube’a korzysta ponad 24 mln osób, z Facebooka około 20 mln a Twitter ma w kraju „tylko” 2 mln użytkowników. Badania wskazują, że 75 proc. Polaków czerpie wiedzę o świecie z Internetu, głównie z największych portali horyzontalnych. One w największym stopniu wpływają na obraz rzeczywistości, gospodarki, polityki i spraw społecznych. Co ciekawe, około 45 proc. rodaków czerpie wiedzę z mediów społecznościowych, a tylko 30 proc. z telewizji. Kluczowym elementem kampanii w social mediach będzie większa możliwość interakcji między kandydatami a wyborcami.
Specjaliści wskazują, że podczas tegorocznych wyborów będziemy głosować złością. Dziś dominują narracje antypisowska i antytuskowa, które spolaryzowały polską scenę polityczną. Nienawiść do konkurentów politycznych, strach przed kolejną kadencją PIS-u lub powrotem do władzy Donalda Tuska napędza agresywną kampanię pełną niedomówień. Dotyczy to zwolenników różnych partii politycznych. Jak nigdy dotąd w wielkiej skali rozpowszechniane będą fałszywe informacje, co może stanowić zagrożenie dla demokratycznego procesu wyborczego.
Jak zatem ustrzec się błędnych wyborów? Zagłosujmy na tych, których znamy i do których mamy zaufanie, a tzw. spadochroniarzy wyślijmy na planetę wirtualnych obietnic.
Zobacz także:
http://2tk.pl/spojrzenia/polityczny-maraton/#more-3927
Autor: Jacek Kowalczyk
były wieloletni dyrektor od kultury, turystyki i promocji Świętokrzyskiego Urzędu Marszałkowskiego. Były prezes Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego. Dzisiaj szef Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim.