Trochę kultury: Piewca „małej ojczyzny”

15 grudnia, 2023, autor: Krzysztof Sowiński

Umarł Zdzisław Antolski. Nie tylko w naszym regionie znany głównie jako poeta, chociaż pisał i prozę. Nie oszukujmy się mówiąc „odszedł” – umarł i już go nie będzie. Bo te nasze żywoty – jak jeszcze raz się okazało, są zawsze i niezmiennie „byciem ku śmierci”. Reszta to tylko nasze metafizyczne nadzieje. Nie wiem co więcej powiedzieć. Więc chwilowo zmilczę.

Zdzisław-Antolski
Portret Zdzisława Antolskiego autorstwa Zbigniewa Kresowatego.
Fot. pl.wikipedia.org/wiki/Zdzisław_Antolski
Zdzisław-Antolski
Zdzisław Antolski.
Fot. zdzislaw-antolski.pl

Przypominam sobie… i staram się jakoś zorganizować mój przekaz o nim… Jakiś czas pracowaliśmy razem w miesięczniku kulturalnym „Plotkarka”, wydawanym wówczas przez Dom Środowisk Twórczych w Kielcach. Redaktorem naczelnym pisma był wtedy ś.p. Ryszard Miernik (1929-2013), pisarz i rzeźbiarz, o którym kiedyś w chwili szczerości Zdzichu powiedział z podziwem i wdzięcznością:

My wszyscy jesteśmy z Miernika.

Bowiem to Rysiu zaraził nas, jeśli chodzi o Zdzicha nie musiał się aż tak bardzo starać, regionalizmem, miłością do „małej ojczyzny”.

O tej tak powiedział filozof Leszek Kołakowski:

[…] to miasto, czy wieś w której się urodziliśmy, to środek świata. To przestrzeń niewielka, w której się obracamy – nasze domy, ulice, cmentarze, kościoły, to przestrzeń niewielka wielkim wysiłkiem ludzkim zabudowana, przez wojny niszczona i odbudowywana, to centrum świata.

Większość tekstów Zdzicha była związana właśnie z jego „małą ojczyzną” – Ponidziem. To tam spędził dzieciństwo. To to miejsce stało się inspiracją do snucia jego prywatnej mitologii. Opowieści o wrażliwym i wyalienowanym chłopcu, później młodzieńcu, a następnie wspominającym przeszłość dorosłym. Nieustannie w jakiejś formie ją kontynuował i wracał.

Dla Zdzicha Ponidzie, to nie był tylko środek świata. To był nawet cały świat. Rzeczywisty pełen koloru, dźwięków, zapachów i uczuć świat. A Kielce, w których spędził swoje dorosłe od liceum życie, to był przy tym zdaje się mało istotny, chociaż nieunikniony, głównie bolesny i konieczny epizod. Jak to niegdyś mawiano „mamidło”.

W środowisku miejskim moja niepełnosprawność była większym problemem niż na wsi, ponieważ nie mogłem, jak inni chłopcy w okresie dorastania, rywalizować o dziewczyny. Moi koledzy pokazywali młodzieńczą krzepę, walczyli między sobą stając na rękach, strzelając gole w szkolnych meczach, a ja miałem to utrudnione. Byłem słaby z powodu krzywicy przebytej w dzieciństwie. Nie rozumiałem wówczas świata, często ogarniały mnie czarne myśli, a czasami – teoretycznie oczywiście – myślałem o samobójstwie; dopadała mnie depresja

– wspominał w rozmowie z Piotrem Rubachą.

Warto wspomnieć, że całe życie Zdzicha było naznaczone piętnem słabego zdrowia.

Jak widać poezja to był dla mnie ratunek, po który sięgnąłem instynktownie, zacząłem mój dramat zapisywać, rozliczać się, próbować go zrozumieć

– dowodził.

To właśnie Piotr Rubacha, młody badacz literatury wnikliwie spojrzał na twórczość Zdzisława Antolskiego w swojej dysertacji doktorskiej („Twórczość Zdzisława Antolskiego. Próba monografii”, 2019). Więc ja nie będę teraz dokonywał jakiejś syntezy twórczości tego pisarza. Jedynie wspomnę, co już jest teraz tylko w mojej pamięci, o tym co wyznał w rozmowie ze mną przed laty Zdzichu. Pamiętam ten dialog. Były to czasy kiedy wielu z nas przeżywało iluzję. Że oto właśnie jesteśmy świadkami wielkich, jak sądziliśmy także – spontanicznych, samosterowalnych wydarzeń historycznych. I również sprawiedliwego i ostatecznego upadku znienawidzonej komuny za przyczyną poświęcenia (!) dławionego ludu. I, że każdy musi na ten temat wypluć swoje zdanie, wielu wierszowane. On jednak na przekór ówczesnej gorączce powiedział wtedy, że nie interesuje go polityczna doraźność. I temu wyborowi pozostał już do końca wierny.

Wtedy myślałem, że ta jego postawa, to jednak jakiś rodzaj niestosownego wycofania, czy nawet tchórzostwa. Z czasem zrozumiałem, że Zdzichu ma prawo do takiego wyboru (nie było bowiem w nim rysu zadeklarowanego buntownika, czy opozycjonisty) i – co najważniejsze – że w jego przypadku to był słuszny wybór. Z większości bowiem tekstów literackich poruszających tematykę społeczną tamtej „epoki” pozostało wielkie „nic”. Zaś dystans do wielkiego świata, cierpliwość i konsekwencja jaką wykazywał się w kontynuowaniu i pielęgnowaniu swojej kariery pisarskiej Zdzichu Antolski – przyniosła pozytywne rezultaty. Stał się poetą rozpoznawalnym. Jego pokolenie lubi to usłyszeć – ogólnopolskim. A jego stale ponawiany przejrzysty idiom – mówiąc językiem Miłosza – nie narażający czytelnika na męki wyższego rzędu – z czasem przyniósł mu uznanie krytyki literackiej i całkiem spore, wierne grono odbiorców. Lubił – jak sądzę – to zainteresowanie i nieustanną, z którą się nie rozstawał nobilitującą w jego pokoleniu rolę poety. A tak mało ważną dla współczesnego, a nawet chyba wstydliwą.

Powtórzę – znaliśmy się tyle lat. Piszę „my”, bo było nas gromadka. Byliśmy nawet wydawcami (zdaje się ja z poetą i niegdyś dziennikarzem Jarkiem Gawlikiem) jego tomiku pt. „Sejsmograf” (1990).

Podziwiałem Zdzicha za wierność, którą zachował wobec własnej stylistyki i bystry umysł. I zarazem wk… się także na niego za to samo – tę wierność, bo ja często wymyślałem poetykę tylko dla potrzeb jednego wiersza…

Wymienialiśmy także w ostatnich latach poglądy, także te prywatne. Namawiałem go do upamiętnienia także jego „innych”, nieopisanych jeszcze, znanych mi osobiście aspektów jego biografii, wymykających się tropom do których przyzwyczaił czytelników. Czasami go tymi przypomnieniami denerwowałem… jak wielu innych, taka moja cecha – nieustanna reinterpretacja wszystkiego, ale on przyjmował to z klasą.

Jeśli jest Niebo i jest Bóg – to umieści Zdzicha na pewno w Niebo-Ponidziu.

Autor: Krzysztof Sowiński

(ur. w 1961 r. w Kielcach), doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Napisał m.in.: zbiór wierszy Pamięć (1989), poemat Pod prąd (1989), prozę narracyjną Nie potrafię się rozstać (1991), zbiór wierszy Świat według mnie i jego (1993), zbiór opowiadań Lekcja języka londyńskiego (2008). Wykonywał wiele zawodów: był robotnikiem sezonowym, elektrykiem, nauczycielem, dziennikarzem, specjalistą od PR, kierowcą, trenerem sportów walki. Aktualnie pracuje w Muzeum Narodowym w Kielcach, zajmuje się digitalizacją. Zwolennik zdrowego trybu życia.

Zobacz także:

http://2tk.pl/category/troche-kultury/