Pogmatwana była końcówka XVIII wieku dla naszej ojczyzny. Pewnie wielu Polaków, którzy pamiętali gorycz pierwszego rozbioru z 1772 roku, kiwało z politowaniem głowami na myśl o Sejmie Czteroletnim, zwołanym w 1788 roku. Pogłoski były takie, że obraduje, bo tak caryca Katarzyna chciała, a bez niej nic się u nas wydarzyć nie może, skoro nawet nam króla Stanisława, swojego faworyta (jej człowieka w Warszawie), zainstalowała w 1764 roku.
A tu niespodzianka, chwilowy przebłysk patriotyzmu oraz niezależności i… wybijamy się prawie na niepodległość. Bo tak zapewne było 3 maja 1791 w Warszawie, gdy w euforycznej atmosferze (choć pewnie sceptyków też nie brakowało) ogłoszono Konstytucję Majową. Pierwszą w Europie, a drugą na świecie, tak mocno reformującą państwo: dotychczasowe niesprawiedliwe i niezdrowe układy społeczne, warcholstwo i liberum veto Rzeczpospolitej Szlacheckiej, zacofanie, brak oświaty i słabość militarną. Czyli to wszystko, co wykorzystały wcześniej mocarstwa rozbiorowe, krojąc nas jak im pasowało. Od tej pory miało być inaczej: Wielka Rzeczpospolita, choć już nie od morza do morza miała wstać z kolan i przestać być popychadłem w Europie. A dowodem na to, jakie to było ważne i dobrze dla ojczyzny rokujące, niech będzie konsternacja na europejskich dworach. I u carycy, i u części naszej rodzimej szlacheckiej „zupełnie wyjątkowej kasty”. Zaledwie rok potem zawiązuje się, pewnie z pomocą imperatorki Katarzyny, Konfederacja Targowicka i scala zdrajców ojczyzny. Do tego król Stanisław August Poniatowski, skorumpowany przez carycę materialnie i obyczajowo, który idąc do Targowiczan popsuł sobie tak dobrze rokujące patriotyczne papiery na zawsze, a potem abdykował w niesławie. A dalej 1793 rok i II rozbiór Polski z uzasadnionym troską (skąd my to znamy?) wkroczeniem na nasze ziemie armii rosyjskiej. Za rok chwalebne i dające nadzieję Powstanie Kościuszkowskie, a potem czarny 1795 rok i trzeci, ostatni, bo już nic nie zostało, Rozbiór Polski.
Czasem myślę: gdyby się wtedy w maju dogadali, gdyby zbudowali silną armię, a sprzedawczyki nie biegali po dworach europejskich, skamląc jak im ciężko i oferując swoją wiernopoddańczą służbę za miskę soczewicy, to byśmy się pewnie ostali, a z nami Rzeczpospolita. Gdy się na chwilę zapomni o strojach z epoki i o rozwoju techniki to jesteśmy wciąż tacy sami z naszymi polskimi przywarami, pomiędzy Rosją a Prusami. Do tego widać coraz wyraźniej ilu to „swoich ludzi” ma car Władimir w europejskich stolicach.
Więc może by tak wreszcie być mądrym przed szkodą?
Autor: Krzysztof Marek Słoń
(ur. 12 października 1964 r. w Kielcach). Absolwent Elektryka i Politechniki Świętokrzyskiej. Przez lata zawodowo i społecznie związany z pomocą społeczną Od 2011 roku Senator RP PiS. Wiceprezes Świętokrzyskiego Prawa i Sprawiedliwości.
Biuro Senatorskie Al. IX Wieków Kielc 2a, lok.7, 25-516 Kielce, tel. 41 343 39 25