Wiślica – miejsce pełne tajemnic i legend. Unikatowe pamiątki bogatej, historycznej przeszłości i… zagadki, na które do dzisiaj nikt nie potrafi znaleźć wiarygodnie jednoznacznej odpowiedzi.
Wszystko zaczęło się pół wieku temu, gdy w okolicy kolegiaty pojawili się archeolodzy i zaczęto kopać w skisłej na wiosnę ziemi. Im głębiej wbijano rydle, tym większe odkrywano sensacje. Dość przywołać w tym miejscu przesłanie, co do interpretacji którego zgody wśród uczonych nie ma. I pewnie potwornie zamotana zagadka mediewistyczna nie zostanie nigdy rozwiązana. Mowa o niewielkiej, ale budzącej ogromne emocje notatce, zawartej w „Legendzie pannońskiej”, opowieści o misji i życiu św. Metodego.
Pogański książę, potężny wielce, siedzący w Wiślech urągał chrześcijanom i szkody czynił najeżdżając ziemie państwa. Posłał tedy (w domyśle św. Metody) do niego i kazał mu rzec:
dobrze by było synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, a nie w niewoli.
I tak się stało.
Nie tylko dla polskich badaczy historii średniowiecza te kilka zdań są dowodem na istnienie na terenie dzisiejszej Małopolski, już w wieku VII, silnej organizacji plemiennej. Silnej na tyle, że z potęgą Słowian z ośrodka lokowanego właśnie na terenie dzisiejszej Wiślicy liczyć się musieli potężni sąsiedzi!
Jak wiadomo, dla uczonych przekazy i tradycja większego znaczenia nie posiadają, jeśli nie zostaną poparte materialnymi reliktami. W Wiślicy – jak się okazuje – takich problemów nie ma. Spod łopaty archeologa wychynęły na powierzchnię resztki datowanego na przełom X i XI wieku palatium oraz kaplicy w kształcie rotundy o blisko 12 metrowej średnicy. Mało tego – obok fundamentów preromańskiego kościółka świętego Mikołaja na początku lat sześćdziesiątych prof. Zofia Wartołowska odkryła misę chrzcielną. To natychmiast wywołało pełną namiętności dyskusję, która nie ucichła do dzisiaj. Przecież to odkrycie przesuwa datę przyjęcia chrześcijaństwa w naszym kraju o dobre sto lat wcześniej!
Mało? To zapraszam ciekawych mocnych wrażeń do specjalnie wydrążonej pod posadzką kolegiaty kawerny. Każdy na własne oczy zobaczyć tam może romańskie cudo – równie niezwykłą co tajemniczą i zagadkową gipsową płytę Orantów. Gipsowa wylewka powstała najprawdopodobniej w latach 1166-1177 jako posadzka kolejnej świątyni wiślickiej. Posadzka nietypowa, bo ozdobiona rytem zaskakującej ornamentacji z bordiurami, fantazyjnymi stworami i wznoszącymi do modlitwy ramionami postaciami: dziecka, starszego mężczyzny kapłana w jednym, oraz starca, kobiety i młodzieńca w drugim polu. Kim są? Kogo przedstawiają? Kim byli ci nasi przodkowie, którzy płytę w Wiślicy opatrzyli zaskakująco tajemniczym, jak na czasy, w których żyli, mottem:
Hi conulcari querunt ut in astra levari possit et parytet.
Dzisiaj na zrozumiały język taką inskrypcję można przetłumaczyć:
Ci pragną być podeptani, aby kiedyś mogli wznieść się do gwiazd.
Wiślica nad Nidą – fascynujące miasto na krótki jak sen, jednodniowy wypad.
Zobacz aktualne wydanie „2 tygodnika kieleckiego”:
http://2tk.pl/wydania/numer-492-2023/
Autor: Ryszard Biskup
Kielczanin, dziennikarz, fotoreporter, podróżnik, regionalista i historyk. Przez ponad ćwierć wieku związany z dziennikiem „Słowo Ludu”. Laureat kilkudziesięciu dziennikarskich konkursów. Od wielu lat przewodnik turystyczny oraz licencjonowany pilot wycieczek zagranicznych. Autor wielu artykułów naukowych i książek.