Trochę kultury: Na „czwórkę”?

3 stycznia, 2023, autor: Krzysztof Sowiński

Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach uraczył widzów w przedostatnim dniu 2022 roku nowym spektaklem. Dziwię, że reżyser, w tych czasach, zajął się przedwojenną historią edukacji” – pisze dr Krzysztof Sowiński.

Siódma zasada „Teorii manipulacji” Naoma Chomsky’ego brzmi tak: „Utrzymuj ludzi w ignorancji: Uczyń społeczeństwo niezdolnym do zrozumienia metod sprawowania kontroli”. A piąta: „Mów do społeczeństwa, jak do dzieci lub umysłowo upośledzonych. Jeśli tak zrobisz, ono pod wpływem sugestii zareaguje, jakby faktycznie miało 12 lat lub mniej”.

Teatr-Stefana-Żeromskiego-Kielcach
Dziwię, że reżyser, w tych czasach, zajął się przedwojenną historią edukacji” – pisze dr Krzysztof Sowiński.
Fot. www.teatrzeromskiego.pl

Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach uraczył widzów spektaklem. Powstał on na bazie sztuki Stefana Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka” (1924). Przypomnijmy. W tej propozycji autor dramatu powraca do problemu pracy społeczno-oświatowej. Tym razem do tworzenia na wsiach tzw. uniwersytetów ludowych dokształcających wiejskich nauczycieli. Ponadto do dobroczynności polskiej arystokracji i powtarza znany z jego innych utworów motyw, tym razem przy „użyciu” postaci Przełęckiego, który w imię wartości nadrzędnych rezygnuje z własnego szczęścia (ze związku z wiejską nauczycielką Smugoniową).

Spektakl otwiera i zamyka nagrana wcześniej „rozmowa” dr hab. Krystyny Duniec, historyczki i eseistki teatralnej, profesorki w Zakładzie Historii i Teorii Teatru Instytutu Sztuki PAN, z „wiejskimi” nauczycielkami języka polskiego z miejscowego chyba nadal prestiżowego Liceum im. S. Żeromskiego, na temat (!) wywołanego dramatu. Słowem, mamy autorytet. Na dodatek, wraz z dramaturgiem Pawłem Sablikiem, według wspólnej koncepcji, badaczka opracowała tekst Żeromskiego. Wyreżyserował go za to dyrektor Michał Kotański.

Sztuce towarzyszy zamieszczony w „gazecie teatralnej” sążnisty fragment jednak cennego eseju pióra właśnie Krystyny Duniec przypominający historię recepcji dramatu Żeromskiego. (To z „gt” zawsze dowiadujemy się jak odczytywać kolejne propozycje kieleckiego teatru i jakie one mają niewyobrażalne na pozór głębie. Bez tego typu tekstów zapewne odbiorca byłby narażony na podróże po ślepych ścięgnach swojej prowincjonalnej głowiny). Z tekstu profesorki z PAN dowiadujemy się ponadto że, jak to wypada od przedstawicielki ideologii feminizmu i genderyzmu:

Demokracja inkluzywna zaś wymaga przekroczenia klasowego porządku i nade wszystko rezygnacji ze strachu, który przepełniał i przepełnia życie zarówno liberalnych, jak i konserwatywnych elit. Strachu przed genealogią, rasą, klasą i kobietami.

Autorka tekstu jakby zapomniała, że przedsięwzięcie zarysowane w „Przepióreczce” trzyma w swoim ręku kobieta decydent. To księżna Celina Sieniawska, i jakoś ciężko w tym dramacie też dostrzec jakąś atmosferę strachu. A ogólniej… Skąd w ogóle tzw. lewicy wciąż przychodzi do głowy, że ich oponenci wciąż doświadczają przed czymś strachu? Czy coś „wypierają”? Skąd? (Puentując. Słowem – rządzi nawet nie tyle płeć i pochodzenie społeczne, ile jak zwykle ten, kto ma w ręku pieniądz).

Pani profesor zauważa także:

Zygmunt Freud przyznał się: <<Wielkie pytanie, na które nigdy nie odpowiedziałem i na które wciąż nie potrafię odpowiedzieć pomimo trzydziestu lat badań nad kobiecą duszą, brzmi: Czego chcą kobiety?>>. A przecież odpowiedź wydaje się prosta: miejsca w historii, w polityce, w społeczeństwie i w codzienności oraz prawa do własnego ciała.

Niestety nie doczekamy się i dziś pogłębionej analizy problemu, bo nie ma czegoś takiego jak… kobiety. Mamy tylko sytuację z nadużyciem kwantyfikatora wielkiego – są bowiem kobiety, które to już osiągnęły to, co postuluje profesorka, są takie, które nie osiągnęły i są takie, które nie chcą takich osiągnięć. A cały nurt psychoanalizy i post nauką nie jest. Jest tylko nowym mitem obecnie wykorzystywanym do manipulacji społecznej przez ideologię nazywana neoliberalnym postfreudyzmem, do – jak napisał Chomsky – utrzymywania ludzi w ignorancji.

Chomsky jeszcze wypominał „systemowi”, że ten celowo mówi do społeczeństw jak do dzieci, czego rezultatem jest, jak doświadczamy, powszechna infantylizacja. Mam wrażenie, że jak do dzieci mówiła Krystyna Duniec w „rozmowie” ze wspomnianymi nauczycielkami. W zasadzie to nie była rozmowa tylko pewien rodzaj egzaminu, a nawet momentami przesłuchania. Wymowna zwłaszcza dla behawiorystów, była bariera jaką z założonej nogi na nogę (strach przed „innymi”?), stworzyła naczelna rozmówczyni. Przesłuchiwane nauczycielki z trudem (tak to odbieram) grały swoją rolę, trzymając złączone ręce przed sobą niczym żak wywołany do tablicy. I tylko na koniec spektaklu, kiedy pani profesor chce wymusić na pani Magdalenie Helis-Rzepce, wypowiedź, że to PiS zniszczył ostatnio edukację w Polsce, ta znana u nas na „prowincji” nauczycielka ma odwagę przeciwstawić się autorytetowi. I powiedzieć, że robił to każdy rząd od 1989 roku. Chwała reżyserowi, że tak to zostawił. Dzięki temu jego propozycja nabrała ponad propagandowego, obliczonego na doraźność, wymiaru.

Pani Duniec miała także pytanie-zarzut do nauczycielek – dlaczego nie walczyły przez tyle lat o zmianę, oczywiście jej zdaniem na lepsze, kanonu lektur szkolnych? Te nieśmiało odpowiadały, że nikt ich głosu nie słuchał. Ja mam zatem pytanie do prominentnej pani profesor – dlaczego ona i jej środowisko wykorzystując swoją pozycję i także przez lata sprawowaną władzę sami tego nie zrobili? Dlaczego?

Nasuwa się także inne, czy zmiana kanonu, by rzeczywiście pchnęła uczniów na jakiś wyższy poziom, nazwijmy to – poznania? Nie sądzę. Bowiem jak zauważył przed laty wybitny cybernetyk społeczny Józef Kosecki (nota bene rozwijał swoją dyscyplinę w Kielcach), edukację w Polsce (na Zachodzie zrobili to neomarksiści kulturowi), zaczęto metodycznie niszczyć tuż po wojnie. M.in. eliminując z programów nauczania logikę i filozofię. (Aktualnie na wielu uniwersytetach zachodnich usuwa się także „wykluczającą” liczne rzesze „wykluczonych” matematykę, jako dziedzinę wiedzy podtrzymującą jakoby dominację białego patriarchatu). Niestety. Do rozumienia świata potrzebna jest jednak logika, będąca niezbędnym elementem epistemologii. Bez logiki bowiem, tylko możemy „czuć” świat, czyli każdego dnia być poszczutym na kogoś, wyprodukowanymi dla nas i przyjmowanymi jak własne owoce przemyśleń, zorkiestrowanymi propagandowymi perswazjami, autorstwa tych, którzy wiedzą, jak w istocie świat funkcjonuje i potrafiącymi obracać to na swoją korzyść.

Ta momentami usypiająca (ale tylko momentami) sztuka broni się dzięki świetnej grze aktorów.  Jako pierwszego wymienię Wojciecha Niemczyka w roli docenta fizyki Przełęckiego. Nie wiem, czy jak się to mawia, dojrzał. A  może z czasem, lub mimo upływu czasu (przemijanie bowiem grozi rutyną), nabył umiejętność czyszczenia swojej gry z elementów zbędnych. W tym także ozdobników zawartych w emisji głosowej nadużywanych w teatrze, zwłaszcza przez panie (doczekało się to nawet już licznych tego parodii).  Uwiarygodnił tę postać i zuniwersalizował (?). Ja to widzę, nie jako tchórza, czy mizogina uciekającego z pola „walki”, tylko jako tego, który dostrzegł absurdalność modelu edukacji noszącego niestety „socjalistyczny” rodowód. W takim nauczyciel szuka i „zagospodarowuje” ucznia. Krańcowym etapem (dziś) jest rugowanie matematyki i stygmatyzowanie (także już w Polsce), odważnych pedagogów akademickich przez sformatowanych ideologicznie studentów wg recept cancel culture i wokeizmu. I trwający marsz Zielonych Khmerów, którzy jak twierdzą – dla ratowania demokracji – złamią każdą demokratyczną zasadę. Nie dziwmy się zatem, że „zielone” aktywistki potrafią chodzić w t-shirtach z wydrukowanym hasłem „Moje ciało, moja własność!”  zarazem trzymając w ręku transparent – „Żądamy zaszczepienia wszystkich!”.

Podobali mi się także Łukasz Pruchniewicz (w końcu dobrze zagospodarowano ten głos!), w roli historyka Wilkosza. Klasą samą dla siebie był Jacek Mąka, w roli filologa Ciekockiego. Kuratora sztuki Zabrzezińskiego frapująco i skromnie zagrał Bartłomiej Cabaj, administratora Bęczkowskiego, trochę jakby zjawa z innej bajki i epoki (Zbigniewa Cybulskiego?) – realistyczny do bólu w tej utopii Andrzej Plata. Postać księżniczki Celinę Sieniawiankę, szefową i „sprężynę” działań na rzecz  powstania uniwersytetu – majestatycznie Joanna Kasperek. Smugonia, nauczyciela wiejskiego, safandułowato (celowo?) Dawid Żłobiński. Najtrudniej było mi zaakceptować w roli młodej i szlachetnej Doroty, Ewelinę Gronowską. Aktorkę już w średnim wieku, z imponującym i podziwianym przeze mnie przez lata głosem, spadającym na słuchacza niczym grom, nie wymagającym powszechnie używanych dziś mikroportów. Acha… był jeszcze antropolog Kleniewicz ciekawie (postpunkowo? dlaczego?) interpretowany przez Mateusza Bernacika.

Co do samej realizacji. Na szczęście propozycja Kotańskiego, to jak zwykle efektowna wizualnie (czy dzisiejszy teatr dałby radę zogniskować na dłużej czyjąś uwagę bez współczesnych możliwości technicznych?), dobrze skonstruowana w każdej warstwie maszyna do mnożenia interpretacji. Chorzy na czerwonkę, czy zielonkę, albo inny kolor zobaczą ten świat w oczekiwanej przez siebie barwie. Całość – jak już jesteśmy w tej konwencji – oceniam na czwórkę.

Ja się tylko dziwię, że ten znany reżyser widząc, że właśnie świat stoi na granicy trzeciej wojny światowej, zajmuje się przedwojenną historią edukacji. Pokazując tego współczesne w tej chwili mało ważne już asocjacje. W czasach katastrofy epistemologicznej i aksjologicznej, wywołanej przez lata postmodernistycznej edukacji, w którym nieco ponad 50 proc. społeczeństwa jako rzeczywistą uznało symulakrę nazywaną powszechnie pandemią, a ponad 80 podporządkowało się niezgodnej z prawem sanitarnej tresurze.  Właśnie teraz, dopóki bomby jeszcze nie zniszczyły naszych miast, w tym teatrów – jest jak najbardziej pora – opowiedzieć się jakimś wybitnym spektaklem po stronie pokoju. Pokoju!

Czytaj również:

https://2tk.pl/troche-kultury/lapidarius/

Autor: Krzysztof Sowiński
(ur. w 1961 r. w Kielcach), doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Napisał m.in.: zbiór wierszy Pamięć (1989), poemat Pod prąd (1989), prozę narracyjną Nie potrafię się rozstać (1991), zbiór wierszy Świat według mnie i jego (1993), zbiór opowiadań Lekcja języka londyńskiego (2008).