Rozpoczyna się kolejny sezon letni, a wraz z nim powróci zapewne nasz ulubiony, kielecki konflikt rozpalający co jakiś czas społecznościowe portale. Ultrasi starej wersji rynku, tej z fontanną, krzakami i zapachem spalin, ponownie staną do walki z sektorówką kawiarnianych ogródków, przestrzeni i kurtyn wodnych.
Frakcja „kiedyś było lepiej” będzie dowodzić, że krzaki były zielone, woda mokra i można było usiąść na ławeczce, a potem zacznie skandować: „beton, beton, beton!”. To słynne zawołanie, będzie jak zwykle próbą zagłuszenia słusznych konstatacji, że zieleń owszem była, lecz pełniła funkcję toalety dla miłośników tanich alkoholi, co sprawiało, że wiatr zawiewał czasem charakterystyczną woń, ścigającą się ze smrodem spalin o dostęp do nozdrzy przechodniów. Usiąść na ławeczkach można było, o ile udało się bezpiecznie przejść przez jezdnię, co w ostatnich latach funkcjonowania starego rynku, nie było już wcale takie oczywiste.
Gdy zawołania przycichną choć na chwilę, do głosu dojdzie druga strona, podnosząc, że nowy rynek ma swoje wady, ale i zalety, jakich próżno było szukać na starym rondzie. Ta granitowa patelnia, którą można niemal dowolnie aranżować, stała się przecież miejscem imprez i gwarnych spotkań, czego symbolem są nie tylko kawiarniane ogródki, ale też tak ukochana przez fotografów-amatorów wielka karuzela nazywana potocznie „diabelskim młynem”.
Zanim ultrasi zaczną powtarzać szeptem „diabelski” i rzucać wkoło wymowne spojrzenia, racjonaliści dodadzą, że zieleni w Kielcach nie brak, a rynek, zgodnie z założeniami architektonicznymi, powinien być właśnie placem, a nie rondem. Ba! Przez wieki taki właśnie był, a forma jakiej rynkowi ultrasi bronią, to jedynie krótki, brzydko pachnący epizod w bogatej historii naszego pięknego miasta.
Rozpoczyna się kolejny letni sezon i tylko czekać aż wrzaski: „beton, słońce, nie ma cienia!”, zagłuszane będą przez krzyki: „imprezy, kawiarenki, spotkania!”. Tylko czekać, aż rozgorzeje coroczna walka pozbawiona reguł, skrupułów, sekundantów i sędziów…
Rozgorzeje wśród tych, co nie są na bieżąco i przeoczyli nadchodzące zmiany. Kielce bowiem, nareszcie „idą w zielone” i w ramach programu „Zielona rewitalizacja zabytkowego Śródmieścia Kielc”, zaplanowały przebudowę i nomen omen „zazielenienie” rynku, co powinno pogodzić wszystkich.
Miejmy więc nadzieję, że już wkrótce i rynkowi ultrasi i racjonalna sektorówka, będą mogli spotkać się na rynku, by wspólnie i radośnie wypić zdrowie granitowo-zielonego kompromisu. Tylko na co my później będziemy narzekać?
Autor: Jacek Łukawski
Urodzony w 1980 r. w Kielcach pisarz i publicysta. Autor m.in. świętokrzyskich kryminałów „Odmęt” i „Podszept”.