Nie wiem, jaką wiedzę na tematy sportowe związane z piłką nożną ma prezes Korony Kielce, Łukasz Jabłoński. Wiem natomiast, że ma ogromną wiedzę w temacie finanse. Od chwili, gdy objął stanowisko głównodowodzącego klubem zaprowadził w sferze pieniędzy wiele porządku. Dziś Korona jest pod tym względem zupełnie innym klubem niż kilkanaście miesięcy temu. Nietaktem byłoby porównywanie tego co dzieje się aktualnie z tym, co miało miejsce za panowania niemieckich właścicieli. To są dwa, zupełnie inaczej funkcjonujące przedsiębiorstwa. Pewnie, duże brawa należą się również niektórym miejskim urzędnikom, bo to dzięki ich pomocy udaje się wychodzić na prostą. Miasto umiejętnie wybrnęło z różnego autoramentu kłopotów, potrafiło stanąć na wysokości zadania, wsparło klub na tyle, że piłkarzom nie pozostaje nic tylko grać, zdobywać gole i walczyć o wyznaczone przez włodarzy cele sportowe.
Niestety, w tym swoistym peanie znajdzie się prawdopodobnie łyżka dziegciu. Idzie o konflikt pomiędzy klubem a byłym wiceprezesem, Markiem Paprockim, zwolnionym swego czasu przez jednego z działaczy. W sądzie odbyła się już pierwsza rozprawa i – ponoć więcej konkretnych argumentów przedstawiła strona pozywająca Koronę. Ostateczny werdykt zapadnie najprawdopodobniej w połowie listopada. W przypadku przegranej klub straci nie tylko kilkaset tysięcy złotych tytułem odszkodowania dla byłego pracownika. Straci o wiele więcej – mocno nadszarpnięty zostanie wizerunek Korony w ogólnopolskim światku piłkarskim. Porażka w tym niecodziennym meczu może poważnie odbić się na wynikach walki o powrót do ekstraklasy. W dzisiejszych czasach, gdy normalnością jest hejtowanie, na klub spadnie zapewne fala krytyki, Internet w tego typu zagadnieniach jest bezlitosny. Nie ma przebacz, nie ma tłumaczenia i przedstawiania swoich racji. W ogóle ten mecz jest wyjątkowo dziwny. Tak naprawdę zwycięzcy w nim nie będzie.
Zastanawiam się, komu taka wojenka jest potrzebna? Czy nie można jeszcze, póki nie zapadła decyzja, dojść do porozumienia, dogadać się po cichu, w zaciszu prezesowskich gabinetów, z satysfakcją dla obu stron. Może warto zrobić jeden krok wstecz, by po chwili można było szybko zrobić dwa kroki do przodu…
Autor: Maciej Cender
Dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Od ponad 30 lat pisze o futbolu i piłce ręcznej. Przygodę z zawodem rozpoczął w „Gazecie Kieleckiej”, później było „Słowo Ludu”, „Tempo”. Bezpośrednio relacjonował wydarzenia z największych imprez sportowych świata. Choć zajmuje się tylko sportem, twierdzi, iż najlepszy wywiad napisał z Jerzym Giedrojciem, wydawcą paryskiej „Kultury”.