Wtrakcie szczytu Rady Europejskiej (24 czerwca br.), Polska u boku Litwy, Estonii i Łotwy, zablokowała francusko-niemiecki plan odmrożenia relacji unijno – rosyjskich. W pozornie wspólnym froncie państw członkowskich UE pojawiła się więc kolejna rysa, a Polska, nie po raz pierwszy zresztą, obsadziła się w roli hamulcowego możliwości zgodnego współdziałania wszystkich państw Unii Europejskiej. Wystarczy wspomnieć polski sprzeciw wobec inspirowanych w latach 2005 – 2006 przez Brukselę negocjacji, zmierzających do odnowienia, zawartego jeszcze w 1994 roku, unijno -rosyjskiego Porozumienia o Partnerstwie i Współpracy (PCA). Skończyło się to wówczas dla UE nie najlepiej. Prezydent Rosji, widząc, że kraje Wspólnoty Europejskiej z Polską i państwami bałtyckimi na pokładzie nie będą w stanie przyjąć jednolitego, a pozytywnego dla współpracy z Rosją stanowiska, rozpoczął etap bojkotowania UE jako całości. Przeszedł na bilateralizację stosunków Rosji z poszczególnymi chętnymi do tego członkami Wspólnoty. Głównie z Niemcami, Francją, Włochami i Hiszpanią. Dla Polski nie oznaczało to niczego dobrego…
Podobnie rzecz miała się w chwili kijowskiego Majdanu w 2014 roku, późniejszej aneksji Krymu i zamieszania w Donbasie i Ługańsku. Polska, silnie zaangażowana w inspirowanie suwerennościowych i prointegracyjnych aspiracji Ukraińców była niezwykle aktywna w pierwszych fazach konfliktu. Skończyło się jak zwykle – wykluczeniem Warszawy, i to z inspiracji rosyjskiej, z formalnego udziału w procesie rozwiązywania konfliktu na Ukrainie. Polski nie dopuszczono do tzw. Formatu Normandzkiego, czyli współdziałania Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy w decydowaniu o sposobach rozwiązania tego konfliktu. A przecież musiały się na to zgodzić i Francja i Niemcy.
Obecnie zbliża się moment ponownego przesilenia. Niemcy i Francja formują w ramach UE koncepcję wspólnoty w pełni suwerennej w kształtowaniu Ładu Międzynarodowego. Widzą niedoskonałość obowiązującej zasady jednomyślności przy podejmowaniu przez Radę Europejską decyzji, w sprawach dla UE strategicznej wagi.
Obecnie jesteśmy w trakcie inicjowania wielkiej, europejskiej debaty nad dalszym ukierunkowaniem europejskiego procesu integracyjnego. Czeka nas nowy, przełomowy traktat europejski. Już dzisiaj wiemy, że padnie niebawem propozycja zrezygnowania z zasady jednomyślności przy podejmowaniu przez Radę Europejską strategicznych dla UE wyborów. Polski i państw bałtyckich sprzeciw wobec uregulowania relacji z Rosją, stać się może jednym z czołowych argumentów, by od unijnej zasady jednomyślności odstąpić.
Autor: Prof. Kazimierz Kik
Profesor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.