Moim Zdaniem: Servaas jest zmęczony?!

22 września, 2021, autor: Maciej Cender

Im dłużej piszę o kieleckiej, męskiej piłce ręcznej, tym więcej podziwiam Berta Servaasa. 20 lat temu szedłem na pierwsze spotkanie z holenderskim biznesmenem nieco zdenerwowany. Po krótkiej wymianie zdań trema, jak i wszelkie inne obawy odpłynęły. Okazało się, że Servaas to „swój chłop”, służący pomocą, rozumiejący polską mentalność, otwarty na dyskusję, wreszcie – co najistotniejsze -lubiący sport. Niebawem okazało się, że Holendra można zaszufladkować do grona, nie tylko hobbystów, ale wręcz fanatyków. Zaangażowanie, serce, jakie włożył w rozwój szczypiorniaka budzą największy szacunek. Budując siłę VIVE często sięgał do kieszeni, z której wyciągał własne, ciężko zarobione złotówki. Opłaciło się, bo VIVE stało się topowym europejskim klubem. Apogeum sukcesu przyszło pięć lat temu, gdy ekipa prowadzona przez Talanta Dujszebajewa sięgnęła po najwyższe trofeum w Final Four. Servaas zbudował markę, klub który nieprzypadkowo jest na celowniku wielu najlepszych szczypiornistów.

Ale… Dziś Łomża VIVE jest w zupełnie innym miejscu. Wymagania kibiców, ich ocena poszczególnych meczów jest diametralnie różna od tego, co miało miejsce przed 20 laty. Wówczas radowano się po zwycięstwie w płockiej Blaszak Arenie, dziś pokonanie Płocka jest obowiązkiem! Podobnie rzecz się ma w przypadku Ligi Mistrzów. Kiedyś sukcesem był sam awans do elitarnego grona, aktualnie – powinniśmy wygrywać co drugą edycję! Spora część kibiców uważa, iż armada Servaasa powinna gromić rywali w każdym meczu, zmiatać ich z parkietu!

Czy presja ze strony niektórych fanów jest pozytywem dla prezesa? Wątpię! Ba, mam coraz większe przeświadczenie, że zbyt impulsywna krytyka zniechęca Holendra do kolejnych działań, mających na celu dalszy rozwój. W bezpośrednich rozmowach ze sternikiem Łomży VIVE, między wierszami można odnaleźć znużenie, niezadowolenie z wielu kwestii, brak entuzjazmu. Coraz częściej pojawiają się plotki o rzekomym przeniesieniu klubu do innego miasta. Są błyskawicznie dementowane, ale domysły pozostają. Ostatnio, po cichu, do Krakowa przeniósł się jeden z klubowych menedżerów. Oficjalnie, by penetrować tamtejszy rynek finansowy, a co za tym idzie, przynieść kolejne fundusze. Wersja nieoficjalna mówi o „przymiarce do przenosin”. Jak jest naprawdę?

Autor: Maciej Cender
Dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Od ponad 30 lat pisze o futbolu i piłce ręcznej. Przygodę z zawodem rozpoczął w „Gazecie Kieleckiej”, później było „Słowo Ludu”, „Tempo”. Bezpośrednio relacjonował wydarzenia z największych imprez sportowych świata. Choć zajmuje się tylko sportem, twierdzi, iż najlepszy wywiad napisał z Jerzym Giedrojciem, wydawcą paryskiej „Kultury”.