Rok temu we wrześniu trwała w najlepsze kampania wyborcza: krzepiąca serca i uszy od obietnic składanych byle gdzie, byle jak, byle tylko ktoś w nie uwierzył.
Rok temu we wrześniu trwała w najlepsze kampania wyborcza: barwna z powodu niezliczonej ilości banerów i plakatów, krzepiąca serca i uszy od obietnic składanych byle gdzie, byle jak, byle tylko ktoś w nie uwierzył. I uwierzył naród tym, którzy – choć sami ze swoimi partiami wyborów nie wygrali – to rząd koalicyjny powołali, który przynajmniej teoretycznie powinien te setki złożonych indywidualnie i solennie przed wyborami przez koalicjantów obietnic spełnić.
A tu nic.
Sama Koalicja Obywatelska złożyła tych obietnic sto na pierwsze sto dni rządów. Tam chyba była mowa m.in. o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy. To nie wszystko. Mówiono również o niskiej składce zdrowotnej, zerowych kredytach dla młodych, itp. Lewica natomiast, jeśli mnie pamięć nie myli, obiecywała tysiąc złotych stypendium dla każdego studenta i darmowe posiłki w szkołach dla uczniów.
Polska 2050 deklarowała „akademik za złotówkę”. PSL zapowiadało też dobrowolny ZUS i odliczenie składki zdrowotnej od podatku.
A teraz co z tego spełnili? Nic albo prawie nic.
To nie my jesteśmy winni to oni, my chcemy, ale koalicjanci się nie godzą
– mówią.
Po mojemu to powinni sukcesywnie i konsekwentnie realizować obietnice wszystkich, ustalając tylko kolejność spełnianych obietnic.
Wszyscy oni obiecywali odpartyjnienie zarządów, przejrzyste konkursy do spółek i instytucji państwowych i oczywiście na tych obietnicach się skończyło bo resortowy (czyli zgodny z koalicyjno-partyjnym zajęciem ministerstw) podział łupów trwa w najlepsze.
Jedenaście długich miesięcy od wyborów, a tam wciąż słychać:
to nie my, to PiS rozwaliło budżet.
Dziewięć miesięcy od powołania rządu, a oni rozkładają ręce mówiąc:
na obietnice nie starcza pieniędzy, ale to nie my to PiS
Ale przecież za PiS-u na wszystko starczyło.
Obserwuję co się dzieje. Aż boję się pomyśleć, że są też na najlepszej drodze by zaprzepaścić ambitne plany rozwojowe Polski i odstąpić, okroić lub odsunąć w czasie budowę CPK i elektrowni atomowych. Zamiast tego absorbują i obłaskawiają społeczeństwo. Niestety, ale tylko igrzyskami rozliczeń, komisji śledczych, pokazowych działań prokuratury i policji, itp. Przy okazji brną w coraz to większy chaos prawny i wymiaru sprawiedliwości.
Jakby tego było mało. Na 2025 rok szykuje się budżet rekordowy. Niestety, ale tylko pod względem deficytu. Ma być 289 mld, czyli tyle co łącznie przez 7 lat rządów PiS i wzrostu długu do prawie 60% PKB. Do tego jeszcze inflacja, która miała spadać, a plan jest taki, że jeszcze wzrośnie. Wyłączone zostaną też resztki tarcz osłonowych i znikną zupełnie wakacje kredytowe.
Społeczeństwo zapewne przetrze wkrótce oczy ze zdumienia, że nie tak ta Polska uśmiechnięta miała wyglądać. Wtedy koalicjanci, zamiast jak dotąd mówić:
to nie my
powiedzą…
toniemy.
Autor: Krzysztof Marek Słoń
(ur. 12 października 1964 r. w Kielcach). Absolwent Elektryka i Politechniki Świętokrzyskiej. Przez lata zawodowo i społecznie związany z pomocą społeczną Od 2011 roku Senator RP PiS. Wiceprezes Świętokrzyskiego Prawa i Sprawiedliwości. W wyborach 15 października 2023 r. uzyskał, po raz kolejny, mandat Senatora z okręgu numer 83 (Kielce oraz powiat kielecki).
Biuro Senatorskie Al. IX Wieków Kielc 2a, lok.7, 25-516 Kielce, tel. 41 343 39 25