Świat
Czy wiek XXI będzie erą wodoru? A dokładniej – „zielonego wodoru”, czyli paliwa produkowanego przy użyciu energii odnawialnej, taniego i bezemisyjnego?
Jako jedni z pierwszych postawienie na taką opcję zapowiadają Niemcy, a w ślad za nimi pójdzie pewnie Unia Europejska. Już 8 lipca ma zostać zaprezentowana unijna strategia wodorowa, pewnie jak to zwykle – ogólnikowa i pełna wzniosłego pustosłowia, ale tym razem bym jej jednak, mimo to, nie lekceważył. Za wodorem przemawia bowiem wiele, i pod względem technologicznym, i strategicznym. Opowieści o miliardach inwestowanych w rozwój i upowszechnienie technologii związanych z jego produkcją, magazynowaniem i wykorzystaniem mogą więc błyskawicznie stać się faktem, oznaczając realną, europejską „ucieczkę do przodu”. Na ten wózek już wskakuje Benelux, Szwajcaria, Austria i Francja, niebawem pewnie dołączą kolejne kraje.
Uniezależnienie za jednym zamachem od gazu amerykańskiego i rosyjskiego, przy jednoczesnym spełnieniu wyśrubowanych norm ekologicznych i – uwaga – otwarciu zupełnie nowej perspektywy współpracy z krajami np. Bliskiego Wschodu i Afryki, dla których, jako dla dysponentów taniej energii słonecznej, wykorzystywanej następnie w produkcji wodoru, ten zwrot będzie oznaczać zupełnie nowe szanse…
Nowa geopolityka, być może, tworzy się właśnie na naszych oczach.
Polska
W kwestii wodoru Polska na razie deklaruje „neutralność technologiczną”, co de facto oznacza dobrowolne pozostawanie na uboczu zaczynającej się rewolucji. Przejmują się tym jednak tylko nieliczni eksperci, bo wedle telewizji (za przeproszeniem) publicznej kwestią ważniejszą jest, czy dzieci do pierwszej komunii powinno się przygotowywać w szkole, czy poza nią.
Ale, co tam wodór… Wiadomo, że taka Toyota Mirai z jakimś byle „ogniwem” nie ma w sobie tego romantyzmu, co Passat z dizlem na pompowtryskach. A nasi eksperci, przynajmniej ci zatrudnieni na uczelniach, też mają poważniejsze zmartwienia – na przykład, jak prawidłowo przygotować na wydziałowe komisje ds. jakości kształcenia aneksy zmieniające tryb zaliczenia przedmiotów (oczywiście, po zaopiniowaniu przez kierunkowe zespoły ds. jakości kształcenia i uzgodnieniu z interesariuszami zewnętrznymi), tak, żeby kontrola z Państwowej Komisji Akredytacyjnej się nie przyczepiła. I jak nauczać zdalnie w następnym roku akademickim, z prywatnego laptopa i przez prywatną Neostradę, gdy połączenie się rwie, bo dzieciaki z osiedla akurat mają religię on-line.
Na szczęście, podobno rząd już przygotowuje nowatorską strategię nauczania poprzez gołębie pocztowe, a odpowiedzialnym za jej wdrożenie będzie Jacek Sasin.
Autor: dr Witold Sokała, zastępca dyrektora Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK, przewodniczący Rady Fundacji Po.Int, ekspert i publicysta „Nowej Konfederacji”.