Spacerkiem po regionie: Bodzentyn – zapomniana metropolia

2 czerwca, 2023, autor: Ryszard Biskup

Najchętniej błądzą w te strony miłośnicy koni. Niekoniecznie rumaków pod siodło, ale na pewno amatorzy silnych jak byki perszeronów. Z całej Europy przybywają też do świętokrzyskiego Bodzentyna handlarze skupując poczciwe siwki i kasztanki, które nadają się – niestety – już tylko pod nóż.

bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Zdjęcie archiwalne. Targ w Bodzentynie.
Fot. archiwum Ryszard Biskup

Ach Bodzentyn, ach co to była za metropolia! Z kartami historii i datami zapisanymi wielkimi literami sławy i chwały. Miasto założył sam biskup świętobliwy Bodzanta Jankowski, od nazwiska swego nadając osadzie nazwę. Iżby stała się pierwszym, najważniejszym ośrodkiem administracyjnym i handlowym w kościelnym, średniowiecznym państwie ulokowanym w widłach Nidy, Pilicy i Wisły. Tutaj miały się odbywać spotkania możnowładców, tutaj ludzie, którzy dochodzili sprawiedliwości mogli się stawić przed (być może) nierychliwym, ale sprawiedliwym kościelnym sądem.

bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Zdjęcie archiwalne. Bodzentyn – rynek górny.
Fot. archiwum Ryszard Biskup

Boże mój, co to było za miasto w tamtych zamierzchłych czasach! Twierdza opasana wyniosłymi murami obronnymi, gród z rynkiem, mieszczańskimi kamienicami i pyszną rezydencją. Tak, oczywiście nie zabrakło tutaj, sławnego rychło w całej Polsce, zamku biskupów w którym to chętnie zatrzymywali się na huczne uczty polujący w świętokrzyskiej kniei koronowani władcy, książęta i goście krakowskiej stolicy.

Bodzentyn-metropolia-Biskup
Bodzentyn. Ruiny Zamku Biskupów Krakowskich.
Fot. archiwum autora
bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Bodzentyn. Zamek Biskupów Krakowskich.
Fot. archiwum autora
bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Bodzentyn. Ruiny zamku Biskupów Krakowskich.
Fot. archiwum autora

Sam założyciel miasta, dzisiaj może zapomniany, jest bohaterem obyczajowego skandalu, który wstrząsnął podwalinami Polski piastowskiej. To ten sam biskup, który popadł w ostry konflikt z samym monarchą, królem Kazimierzem Wielkim. Jak bywa, poszło o kobietę i to nie jedną, ale o cały fraucymer. Już śpieszę uspokoić, że miłośnikiem wdzięków płci rzekomo słabszej, ale na pewno piękniejszej, nie był duchowny, tylko sam król.

Chuć koronowanego pomazańca nie przypadła absolutnie do gustu księciu kościoła. Publicznie przeto upominał Kazimierza, aby ustatkował się i powstrzymał nieprzystojny władcy temperament. Król puścił mimo uszu biskupie połajanki, a kapelana księdza Baryczkę, który osobiście stanął przed majestatem ze stosownym upomnieniem, nakazał wsadzić do worka i utopić gdzieś w Wiśle pod Wawelem.

Śmierć księdza tak rozsierdziła Bodzantę, że biskup obłożył suwerena anatemą. Kościelna klątwa była w średniowieczu okrutną bronią. Przerażony król posłał więc do samego Rzymu swoich posłów z pokorną prośbą o kasację kary jaka go spotkała. Papież klątwę, owszem zdjął, ale pod warunkiem, że król wystawi kilkanaście ekspiacyjnych kościołów. I stanęły do dzisiaj istniejące, wzbudzające podziw miłośników architektury, gotyckie świątynie w Wiślicy, Stopnicy, Niepołomicach, Szydłowie…

bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Kościół parafialny w Bodzentynie.
Fot. archiwum autora

Do Bodzentyna przybywali z misjami posłańcy z całej Europy. Bywał tutaj sam Władysław Jagiełło przed wojenną rozprawą z Krzyżakami, gościli zresztą wszyscy Jagiellonowie i połowa królów elekcyjnych z ostatnim monarchą, nieszczęsnym Stanisławem Augustem.

Wszystko obróciło się w perzynę i proch wkrótce po tej ostatniej wizycie. Nad Polską zgromadziły się czarne chmury i kraj na trzy części rozdrapali silniejsi sąsiedzi. Miasto straciło nie tylko kompletnie znaczenie, ale i rangę. Sami mieszkańcy cegła po cegle i kamień po kamieniu, rozkradli obronne mury, rozebrali prawie do imentu pyszny pałac. Kamienie z obwarowań, marmurowe posadzki, bogate wyposażenie pierwszej kiedyś w Polsce rezydencji można jeszcze dzisiaj, bez trudu odnaleźć w  murach domów współczesnych mieszkańców osady. Nie tych wystawionych w czasach nam współczesnych, ale w budowlach ze starszą o kilkadziesiąt lat metryką, oczywiście.

Bodzentyn-metropolia-Biskup
Bodzentyn. Zagroda Czernikiewiczów.
Fot. archiwum autora
bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Zdjęcie archiwalne. Targ w Bodzentynie.
Fot. archiwum Ryszard Biskup

Mimo wszystko, mimo tej bezprzykładnej w historii naszego kraju zbiorowej dewastacji – zamek biskupów popadł przecież w totalną ruinę nie w wyniku wojen, lecz kataklizmu sprokurowanego przez samych obywateli – warto przyjechać do Bodzentyna. Nie tylko w celu niezwykłego spaceru przez dwa rynki i średniowieczne, wybrukowane kocimi łbami zaułki.

bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Renesansowy obraz Piotra Wenecjanina w ołtarzu głównym.
Fot. archiwum autora
bodzentyn-zapomniana-metropolia-Biskup
Renesansowy obraz Piotra Wenecjanina w ołtarzu głównym.
Fot. archiwum autora

Magnesem, który przyciąga w to miejsce jest niewątpliwie kolegiata ufundowana przez Zbigniewa Oleśnickiego. Kościół kryje w sobie skarby i klejnoty zapierające dech w piersiach. Najważniejszy z nich ołtarz główny. Coś niesamowitego, perła polskiej snycerki i europejskiego (tak!) malarstwa.

Ołtarz główny w Bodzentynie ufundowany był pierwotnie do katedry na Wawelu. To miejsce, przed którym koronowano polskich władców. Do czasu, aż w XVII wieku biskup Piotr Tomicki raczył zauważyć despekt na malowidle wykonanym dwieście lat wcześniej przez włoskiego mistrza Petrusa Venetto. Otóż malarz przedstawił wiernie wydarzenia na Golgocie. Ukrzyżowanego Chrystusa, rzymski wojak Longinus dręczy kłując bok Zbawiciela włócznią. Rzymianin siedzi na koniu, a rumak zwrócony jest do patrzących na obraz tyłem. Duchowny, który to osobiście wypatrzył, miał krzyknąć ze zgrozą, że co jak co, ale do końskiego zadu, to on modlić się nie zamierza! I nakazał wielki obraz, a z nim całe dzieło wyrzucić precz. Z Krakowa do Bodzentyna.

I ołtarz stoi do dzisiaj w miejscowej kolegiaci. Bywał w niej na modlitwach nie tylko młodziutki Stefan Żeromski z pobliskich, dzierżawionych przez oćców Ciekot, ale także wędrujący tędy do klasztoru na Łysej Górze Cyprian Kamil Norwid czy najsławniejszy z tutejszych rodaków, co nieco zapomniany dzisiaj, malarz Józef Szermentowski. I tylu jeszcze innych, mniej i bardziej znanych.

Zobacz także:

http://2tk.pl/spacerkiem-po-miescie/kieleckie-neony/

Autor: Ryszard Biskup
Kielczanin, dziennikarz, fotoreporter, podróżnik, regionalista i historyk. Przez ponad ćwierć wieku związany z dziennikiem „Słowo Ludu”. Laureat kilkudziesięciu dziennikarskich konkursów. Od wielu lat przewodnik turystyczny oraz licencjonowany pilot wycieczek zagranicznych. Autor wielu artykułów naukowych i książek.