Na apel Łomży Vive, kibice piłki ręcznej wsparli klub kwotą ponad 700 tys. zł. Może z taką samą inicjatywą do swoich fanów powinni wystąpić przedstawiciele Korony Kielce?
Przekształcenia własnościowe w Koronie Kielce zaczynają przypominać scenariusz najdłuższych, brazylijskich seriali. Abstrahując od przyczyn, wydaje się, że nawet, jeśli w najbliższych dniach klub zmieni właściciela – nie będzie to oznaczać pozbycia się problemów, czytaj – szybko zapełni się klubowa kasa! O działaniach niemieckich właścicieli, działaczy klubu, wreszcie Urzędu Miasta, można mieć różne opinie. Faktem jest, że w okręcie „Korona” zbiera się coraz więcej wody i trudno prorokować, czy w najbliższym czasie statek nie „utonie finansowo”.
Wołanie o ratunek kierowane jest ze Ściegiennego w wielu kierunkach – do prezydenta, Bogdana Wenty, miejskich rajców, dużych, średnich i małych sponsorów. W tym ostatnim przypadku, skutek jest różny, wiadomo, drużynie przytrafił się spadek z ekstraklasy, a gra w I lidze nie budzi już tak dużego zainteresowania promocyjnego. Nic zatem dziwnego, że nie wszyscy zdecydowali się wspierać piłkarzy na tym samym, co dotychczas, poziomie. Nie wiem, jakie ruchy, w celu pozyskania nowych środków, prowadzą klubowi emisariusze, ale zastanawiam się, czy z klubowego marketingu nie powinien pójść w eter wyraźny sygnał, może prośba do kibiców, całej rzeszy anonimowych sympatyków?! Zwykłych Kowalskich, Nowaków?! Także tych, którzy psioczą na wszystko, co dzieje się wokół Korony, ale mimo wszystko, gdzieś w głębi duszy, czują się jakąś częścią „koroniarskiego”, kieleckiego, lokalnego, świętokrzyskiego futbolu?! Którzy od wielu lat są na dobre i złe z klubem.
Całkiem niedawno na identyczny ruch zdecydował się Bertus Servaas, prezes Łomży Vive. Co prawda z planowanych 2,5 mln. zebrano nieco ponad 700 tys. zł., jednak sam pomysł przyniósł zdecydowanie więcej pozytywów. Po pierwsze, zebrana kwota pozwoliła na złapanie głębszego oddechu finansowego. Po drugie, obserwujący zrzutkę, zauważyli wielką determinację ze strony tak Servaasa, jak i całego środowiska szczypiorniaka, co miało kapitalny wpływ na szefostwo firmy Van Pur. Po trzecie i chyba najważniejsze – okazało się, że hasło „Gramy razem” nie jest gołosłownym frazesem, a ma kolosalne znaczenie w dzisiejszej przestrzeni publicznej.
Ewentualna prośba Korony o kibicowską zrzutkę, oprócz wymiernych korzyści finansowych, może mieć także inne znaczenie. Szybko okaże się ilu, tak naprawdę ludzi, ma „Koronę w sercu”.
Autor: Maciej Cender
Dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Od ponad 30 lat pisze o futbolu i piłce ręcznej. Przygodę z zawodem rozpoczął w „Gazecie Kieleckiej”, później było „Słowo Ludu”, „Tempo”. Bezpośrednio relacjonował wydarzenia z największych imprez sportowych świata. Choć zajmuje się tylko sportem, twierdzi, iż najlepszy wywiad napisał z Jerzym Giedrojciem, wydawcą paryskiej „Kultury”.