Trochę kultury: Wybitny malarz w szaliku Korony Kielce

13 maja, 2023, autor: Krzysztof Sowiński

Za przyczyną tej wystawy środowiska „postępowe” (nazywane m.in. przez właśnie zmarłego wybitnego publicystę Krzysztofa Karonia reprezentantami antykultury) w Polsce dostają białej gorączki. Czy, a jeśli tak, to kiedy zobaczymy tę wystawę w Kielcach?

Czwartos-Malarz-klęczał-malował
Czy, a jeśli tak, to kiedy zobaczymy tę wystawę w Kielcach?
Fot. Narodowa Galeria Sztuki „Zachęta”

Środowiska „postępowe” próbowały tę propozycję najpierw jak zwykle przemilczeć. Zmarginalizować. Nie udało się. Więc wylewają na nią wiadra stygmatów. Inni, np. w znaczącym TVP Kultura informują o niej w samych superlatywach.

Mowa o wystawie malarskiej Ignacego Czwartosa zatytułowanej „Malarz klęczał jak malował”, którą do końca maja br. można oglądać w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta„.

Na tę propozycję składa się cykl obrazów tematycznie związanych z historią żołnierzy podziemia niepodległościowego, nazwanych wyklętymi. To oni po drugiej wojnie światowej wystąpili przeciwko zainstalowanej przez Związek Radziecki uzurpatorskiej władzy komunistycznej w Polsce i zapłacili za to straszną cenę.

Malarz m.in. pokazuje rezultaty tej konfrontacji – reprezentantów wyklętych pomordowanych przez funkcjonariuszy z UB, ciała bestialsko skatowane, ciała rozczłonkowane. Ciała sprofanowane. Uprzedmiotowione.

Artysta nawiązuje w swoim malarstwie do dokonań wielkich mistrzów polskich.

A przecież to malarstwo, choć oryginalne, mocno zakorzenione jest w tradycji sztuki dawnej, nowej i najnowszej. Ignacy Czwartos nie skrywa swoich inspiracji, przeciwnie – sportretował swoich mistrzów w licznych obrazach: Kazimierz Malewicz, Mark Rothko, Andrzej Wróblewski, Nikifor Krynicki, Jerzy Nowosielski, a także Jarosław Modzelewski, którego twórczość Czwartos ceni. Są i anonimowi twórcy sarmackiego portretu trumiennego, którym Czwartos składa niewątpliwy hołd poprzez sposób, w jaki sportretował swoich mistrzów – mówią Janusz Janowski i Piotr Bernatowicz, kuratorzy wystawy.

Ten drugi, któremu tzw. liberalne media zarzucają realizację ideologii ekipy „dobrej zmiany” – obiecywał, że jako nowy szef „Zachęty”, przeprowadzi kontrkulturową rewolucję. Sięgnął zatem pokazując dorobek 30 lat pracy twórczej Czwartosa, po sztukę związaną z otaczająca nas rzeczywistością, a nie tylko jak to dotychczas bywało – jej symulakrę.

Krytyczka Krystyna Czerni twierdzi, że Czwartos nawiązuje do wczesnego polskiego baroku podejmującego tematy ostateczne.

Mam w głowie portret trumienny z całą jego otoczką nie tylko pogrzebową, ale sarmacką – zgadza się artysta.

Współcześnie u wielu widzów w Polsce pozbawianych, metodycznie przez zorkiestrowany main stream i ciągnący się dziesięcioleciami, ale jednak niezmiennie antypolski system edukacji, tożsamości nawet tej regionalnej – tego typu tematy, ukazywany przez artystę heroizm i patos – wywołują szyderstwo, uruchamiają lawinę negatywnych komentarzy. Wypowiedzi wyprodukowanych przez środowiska nieprzychylne Polsce samosterowalnej, stygmatyzujące i wykluczające autorów niepokornych, nie tylko z debaty na temat kondycji państwa, ale w ogóle z historii sztuki.

Malarz klęczał, jak malował – opiniował z ironią jeden z oglądających wystawę.

Artysta podjął ten trop i nie ukrywa, że… klęczał. Przy użyciu swojego cyklu zadaje bowiem fundamentalne pytanie przed czym warto w życiu właśnie klęczeć? Przed tym co nasi przodkowi nazywali prawdą, honorem, odpowiedzialnością za swoje czyny, czy tym co Zygmunt Bauman, guru „postępowych” nazywał „płynną nowoczesnością”, czyli zestawem „wartości”, który za chwilę okazuje się bezwartościowy, wizją zatomizowanego człowieka, którego wybory, w tym moralne są ekstremalnie ograniczone. Słowem – mamy do czynienia z odwiecznym sporem o sposób istnienia świata, w tym o tzw. wolną wolę – między deterministami, a libertarianami, sporem, który nadal trwa i wydaje się, że jeszcze długo się nie zakończy.

Fot. Narodowa Galeria Sztuki „Zachęta”

Jedno z płócien na wystawie pokazuje autoportret malarza z „kibolskim” szalikiem klubu piłkarskiego Korona Kielce. To ukłon artysty w stronę regionu, z którego się wywodzi, autowskazanie korzeni i tożsamości. Urodził się bowiem w 1966 roku Kielcach. Jako uczeń podstawówki wyjechał z ojcem do Poznania, gdzie kontynuował edukację, także studia plastyczne pod kierunkiem Jerzego Nowosielskiego. Jednak jako kibic sportowy niezmiennie identyfikuje się z kielecką Koroną, na której mecze regularnie przyjeżdża od 2005 roku. Władze miasta uhonorowały go nawet miejscem w loży, jednak z wyróżnienia plastyk nie korzysta. Bowiem sam siebie widzi wśród zwykłych kibiców. „Jeden z nich powiedział mi, że woli mieć za idola rotmistrza Pileckiego, niż Kubę Wojewódzkiego. I to mnie bardzo ujęło. Zacząłem myśleć o obrazach na ten temat. I studiować historię Żołnierzy Wyklętych” – twórca wyjaśniał źródło swoich artystycznych fascynacji. Jak sam dopowiedział, z malarza abstrakcyjnego stał się malarzem historycznym.

Już na koniec. Założę się o konia z rzędem, że ta wystawa nie zostanie pokazana publiczności w Kielcach, że żaden z kierowników licznych tutaj placówek kultury, nie odważy się na taki czyn. Siła polityczna bowiem potomków tych, którzy rozprawiali się z wyklętymi i przyjęli narracje oprawców na temat historii Polski jest gigantyczna. Lepiej – jak zawsze i powszechnie – stosownie zamilczeć, nie narażać się i przyjmować z rąk aktualnych władz apanaże.

Zobacz najnowsze wydanie „2 tygodnika kieleckiego”:

http://2tk.pl/wydania/numer-01-2023/

Autor: Krzysztof Sowiński
(ur. w 1961 r. w Kielcach), doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Napisał m.in.: zbiór wierszy Pamięć (1989), poemat Pod prąd (1989), prozę narracyjną Nie potrafię się rozstać (1991), zbiór wierszy Świat według mnie i jego (1993), zbiór opowiadań Lekcja języka londyńskiego (2008).