Najnowsza propozycja kieleckiego Teatru TeTaTeT udowadnia, że można opowiadać z humorem historię opartą na motywie żałoby i… nadużywania alkoholu.
Mając do dyspozycji sprawnie napisany i przetłumaczony tekst z kilkoma twistami, utalentowany i zgrany zespół, a taki Teatr TeTaTeT ma i pomysł na reżyserię – można stworzyć spektakl, który rozbawi do łez. Co ważne! Nie urażając nikogo. Oglądając go, nie można uniknąć skojarzeń ze słynnym sitcomem „Dwóch i pół”. „Wesoły wdowiec” jest równie zabawny i celny w odsłanianiu ludzkich ułomności, a także słabości.
Premiera spektaklu odbyła się w poniedziałek 13 maja i wprowadziła publiczność w prawdziwie weekendowy nastrój. Sztukę Simona Mossa wyreżyserowali Mirosław Bieliński oraz Jarosław Rabenda. W dopracowanej scenografii Iwony Jamki zagrali: Teresa Bielińska / Ewa Pająk, Ewelina Gnysińska, Justyna Sieniawska, Magda Szczepanek, Mirosław Bieliński / Jarek Rabenda, Łukasz Oleś. W obejrzanym przeze mnie przedstawieniu role dublowane doskonale zagrali: Jarek Rabenda i Teresa Bielińska. A to tylko zaostrza apetyt na zobaczenie drugiej obsady. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę tak odmienne fizyczności panów Rabendy i Bielińskiego.
Spektakl rozpoczyna się sceną pogrzebu żony tytułowego bohatera. Nie oglądamy jej, jedynie słyszymy mowę duchownego (Marcin Brykczyński), sławiącego cnoty parafianki. Właściwa akcja rozpoczyna się później, w londyńskim mieszkaniu syna i synowej, przerażonych perspektywą wizyty „tatusia” (Jarek Rabenda), który topi smutki wdowieństwa w wielu kieliszkach i dekoltach młodszych pań. Stereotyp? A pewnie, ale jak świetnie ograny!
Tatuś najwyraźniej przechodzi przez okres zerwania z mamusiowej smyczy i oddaje się celebrowaniu drugiej czy trzeciej młodości. Nie oznacza to, że dzieci jakoś szczególnie głęboko przeżywają żałobę. Zajmują ich bardziej niedogodności związane z szaleństwami seniora oraz problemy w pracy syna (Łukasz Oleś). Generalnie, wszyscy czekają na pokaźny spadek…
Choć tytułowym bohaterem jest mężczyzna, to panie są lokomotywą tego spektaklu. A to dzięki dobrze napisanym rolom i świetnej obsadzie. Na scenie królują trzy zdecydowanie różne kobiece postaci. Czarujący niskim tembrem, bezwzględny lecz zjawiskowy wamp, szukający łatwego życia (Justyna Sieniawska), uroczo nieśmiała bibliotekarka odkrywająca swoje drugie ja (Magda Szczepanek), ratująca świat i jak lwica broniąca spokoju swojego ogniska domowego żona (Ewelina Gnysińska). Każda z nich skrywa jakieś pragnienia i słabości i dzięki temu widz nie nudzi się. W wielkim finale jak petarda dołącza do nich jeszcze jedna postać. Surowa pozornie ciotka (w oglądanym przeze mnie przedstawieniu – Teresa Bielińska), która w głębi duszy chyba tęskni za swingującym Londynem.
No właśnie ten Londyn jest też bohaterem dramatu. A przynajmniej świadkiem zachodzących przemian obyczajowych. Fabuła jest na tyle uniwersalna, że spokojnie można było akcję przenieść do choćby Warszawy. Jednak pozostawienie akcji właśnie w Londynie pozwala na dodatkowe interpretacje. Czy wspomniany już swingujący Londyn, z jego szaleństwem i rozpustą sprzed pół wieku, wariackie imprezy z lat 80tych, rave’y z końca poprzedniego wieku, odloty w stylu Amy sprzed kilkunastu lat odchodzą do lamusa? Ustępują pola małej stabilizacji? Bo to starsi bohaterowie chcą się bawić całą noc. Młodsi jedynie pragną sukcesów w pracy, kolacji w restauracji, ładnego mieszkania, rodziny i co najwyżej wczasów na egzotycznej plaży. Widzimy poniekąd przemianę samego miasta…
Reasumując. „Wesoły wdowiec” to propozycja dla każdego, kto chce się dobrze pośmiać i lekko zadumać na przemianami naszej obyczajowości. To przedstawienie głoszące, że nasze wady nie są przeszkodą w zaakceptowaniu nas przez innych, a nawet najgłupsze pomysły, przy sprzyjających okolicznościach, mogą zaowocować pomyślnymi dla wielu osób rozwiązaniami. To optymistyczna historia, która sugeruje, że zamiast bić się w piersi, powinniśmy się otworzyć na innych. A zacznijmy od odwiedzin w TeTaTeT.
Autor: Agnieszka Majcher, doktor nauk humanistycznych – Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, anglistka – lektor, konsultant, a także tłumacz. Ponadto krytyk, publicystka, poetka (pisze poezję w języku angielskim), autorka tekstów, kompozytorka i wokalistka. Jej ostatni teledysk tutaj: