Podobno starożytni Chińczycy, gdy chcieli komuś zaszkodzić, przeklinali go mówiąc: „Obyś żył w ciekawych czasach!”. Choć wydawałoby się, że w tych słowach rzeczywiście brzmią odległe echa Orientu, to Chińczycy, słysząc je mogliby się bardzo zdziwić. Nie są one bowiem ani chińskie, ani starożytne. Tym bardziej nie są żadnym przekleństwem. Brytyjski polityk Joseph Chamberlain, podczas swojego przemówienia w 1898 roku, powiedział: „Myślę, że wszyscy zgodzicie się, że żyjemy w najciekawszych czasach (…) w których każdy dzień przynosi nam nowe obiekty zainteresowań, a także nowe obiekty niepokoju”. Chamberlain stwierdził tym samym prozaiczny fakt, uniwersalny i subiektywnie adekwatny dla każdego pokolenia. Kto przekuł jego słowa na kolokwialne powiedzenie, mieszając w to Bogu ducha winnych, starożytnych Chińczyków? Zapewne nigdy się nie dowiemy.
Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że czasy, w których przyszło nam żyć, należą do niezwykle ciekawych. Zmagaliśmy się najpierw z COVIDem, który wywrócił nasze życie do góry nogami, by gładko przejść do konsekwencji gospodarczych i społecznych, jakie wywołała pandemia, a które zmieniły cały nasz świat. Następnie zderzyliśmy się z bestialską napaścią kacapskiej swołoczy na Ukrainę, co wywołało humanitarny kryzys i wstrząsnęło rynkiem surowców, a w konsekwencji każdej dziedziny gospodarki. Teraz przed nami niezwykle trudna zima, kolejny rok inflacyjnego i energetycznego szaleństwa, upadków firm i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Już bez komentarza pozostawię chaotyczne działania naszego rządu, które kryzys dodatkowo pogłębiają. Nie ma sensu się denerwować.
W każdym razie problemy, z jakimi musimy się mierzyć, sprawiają, że coraz częściej słychać wkoło: „Kto to widział takie czasy”, „Do czego to doszło” i inne tym podobne frazy wskazujące, że część z nas doszła do złudnego wniosku, że tak źle, to jeszcze nigdy nie było, że stoimy na granicy upadku, świat się kończy i wkrótce nie pozostanie nic, jak tylko zgasić światło. Tu akurat się zgodzę, że zgaszenie światła to dobry pomysł, ale tylko w pomieszczeniu, z którego właśnie wychodzimy.
Owszem, obecna sytuacja jest bardzo ciężka, a widoki na jej poprawę mgliste, ale nie popadajmy w przesadę, a tym bardziej w histerię i czarnowidztwo. Przeżyliśmy już przecież głęboki kryzys z lat 2008-2009, zapoczątkowany upadkiem banku Lehman Brothers, co wywołało daleko idące konsekwencje na całym świecie. Nasze ukochane Świętokrzyskie było wtedy na drugim miejscu wśród województw z największym spadkiem PKB. Gorzej niż u nas, było tylko w Kujawsko-Pomorskim.
Nieco wczesniej, bo w latach dziewięćdziesiątych zmiana gospodarki z centralnie zarządzanej na rynkową okazała się tak wielkim szokiem, że 10% społeczeństwa zostało bez pracy, a inflacja osiągnęła blisko 686 procent. Wcześniej mieliśmy PRL, jeszcze wcześniej wojnę, biedę dwudziestolecia międzywojennego, pandemię hiszpanki, wojnę, zabory. Przez cały ten czas, bliżej lub dalej, toczyła się jakaś wojna.
Obiektywnie więc, nasze czasy nie są wcale najciekawsze, a skoro przeżyliśmy te minione, to przeżyjemy i obecne.
Autor: JACEK ŁUKAWSKI
Urodzony w 1980 r. w Kielcach pisarz i publicysta. Autor m.in. świętokrzyskich kryminałów „Odmęt” i „Podszept”.