Świat
USA mają problemy, a rasizm jest jednym z nich. Podobnie jak kurczenie się klasy średniej i wzrost siły ugrupowań skrajnych. Ale naiwnością byłoby sądzić, że dramatyczne sceny z amerykańskich ulic to efekt tylko tych czynników wewnętrznych. Do elementarza „wojny asymetrycznej” należy bowiem wspieranie ekstremistów i dolewanie benzyny do tlącego się ognia, poprzez działania w cyberprzestrzeni i nie tylko. Warto więc przypomnieć, że niektóre media, w oparciu o źródła wywiadowcze, już dawno alarmowały, że Kreml szuka sposobu podgrzania problemu rasowego w Stanach, tworząc realne i wirtualne grupy aktywistów.
Miejmy to na uwadze, gdy wyrażamy oburzenie z powodu brutalności oficera Chauvina. Który, zauważmy, czeka za kratkami na proces. Znacznie bardziej brutalni wobec niewinnych ofiar funkcjonariusze z Rosji, Chin i dziesiątek innych niedemokratycznych krajów świata nie muszą obawiać się więzienia – za gorsze rzeczy czekają ich raczej awanse i nagrody od przełożonych. Co polecam rozwadze osób, w przypływie emocji zrównujących dziś USA z najbardziej ponurymi reżimami stulecia.
A tak przy okazji: poznałem kiedyś wysokiego funkcjonariusza jednej z amerykańskich agencji rządowych, o skórze koloru hebanu, który powiedział mi, że na jego trudnej drodze ze slumsów Detroit do gabinetu w Waszyngtonie najgorszymi wrogami nie byli biali rasiści, lecz „czarni bracia” z lokalnego gangu, ciągnący go w dół. Obawiam się, że afroamerykańska społeczność na charakterze teraźniejszego protestu per saldo więcej straci, niż zyska. Takie kariery będą teraz jeszcze trudniejsze. Obym się mylił.
Polska
„Już nie mogę patrzyć na tego głupka Morawieckiego” – gdybym usłyszał to od zwolennika KOD, nie byłoby zdziwienia, ale słowa te wypowiedział do mnie zaprzysięgły do niedawna zwolennik PiS i realny beneficjent jego rządów (wcale nie z powodu 500+, lecz kwot grubo poważniejszych).
Wniosek jest prosty – już wiedzą, że jest z nimi źle. Nerwy puszczają nie tylko Nadprezesowi Polski, zaś co bystrzejsi z aktywu zaczynają się dystansować od dotychczasowego pana. Tak samo było z upadającą PZPR, tak samo ujawniała się słabość schyłkowego SLD.
To nie jest zasługa PO ani Trzaskowskiego. To jedynie beneficjenci sytuacji. A tą sprowokowały błędy „partii i rządu”: skrajna nieudolność w obliczu kryzysu epidemicznego, niepotrzebne zarżnięcie całych branż gospodarki, kretyńsko nadgorliwa opresyjność Policji, chaos informacyjny, a przede wszystkim arogancja liderów i brak realnej pomocy w newralgicznych obszarach – to wkurzyło nawet wielu wyborców PiS.
Rachunek niebawem.
Autor: dr Witold Sokała, zastępca dyrektora Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK, przewodniczący Rady Fundacji Po.Int, ekspert i publicysta „Nowej Konfederacji”.