Za nami kolejna rocznica tragedii, jaka spadła na ludność Michniowa, czyli Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej. Święto, mające na celu upamiętnienie wszystkich mieszkańców polskich wsi, którzy zginęli z rąk niemieckiego okupanta w trakcie drugiej wojny światowej. Z tej okazji w Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich, Muzeum Wsi Kieleckiej zorganizowało uroczystość. I o ile większość zgromadzonych przybyła w celu oddania czci i uhonorowania patriotycznej postawy pomordowanych, to niestety musiały wśród nich znaleźć się też wyjątki – w odpowiedni sposób sformalizowane przynależnością do partii politycznych, a więc widoczne z daleka.
Nie uszło to uwadze reporterów pewnej gazety, która doniosła, że w trakcie obchodów doszło do „Buczenia nad mogiłą” i palcem wskazała na polityków jednej partii, którzy w trakcie wymieniania przy mikrofonie polityków innej partii, tak bardzo buczeli, że mieszkańcy Michniowa uciekali hurtem z uroczystości. Niekulturalne zachowania faktycznie się pojawiły, ale były raczej pojedynczymi głosami, a nie – jak sugerowano w artykule – gromadnym działaniem i żadnego exodusu uczestników ten brak kultury nie wywołał. I choć taka dziennikarska przesada mnie mierzi, to bezwzględnie zgadzam się, że sytuacja nie powinna mieć miejsca, i że po prostu nie przystoi…
Warto zauważyć, że do politycznych (a raczej politykierskich) grzechów dodać należy też bezsensowny koncert życzeń, a więc wymienianie każdego z partyjniaków, nie tylko z imienia i nazwiska, ale też z przynależności partyjnej i funkcji, jaką pełnią i w jakim okręgu. Zabrakło tylko, by do kompletu podawano jeszcze rozmiar buta oraz iloraz inteligencji poszczególnych egzemplarzy. Może wtedy łatwiej byłoby zrozumieć, dlaczego część z tych posiadaczy moralności wątpliwej wydawało się zupełnie nie pojmować, że to nie jest ani wiec polityczny, ani wybory miss remizy, tylko ważna i skłaniająca do refleksji rocznica. Niestety, jako że do polityki garnie się określony typ ludzi, który już dawno temu trafnie i w prostych, żołnierskich słowach podsumować raczył Marszałek Piłsudski, a co nie straciło niestety nic na swojej aktualności, to w Michniowie zamiast szacunku, czci i zadumy, były momentami partyjne teatrzyki. Na absurd zakrawa fakt, że politykom pozwolono paplać do mikrofonu przez blisko godzinę, a nie poświęcono nawet minuty, tym co ocaleli z pacyfikacji. Również w kolejce do pomnika, michniowskie dzieci były ostatnimi, którym pozwolono złożyć pod nim kwiaty.
„Komuś” się coś bardzo, ale to bardzo pomieszało…
Autor: Jacek Łukawski
Urodzony w 1980 r. w Kielcach pisarz i publicysta. Autor m.in. świętokrzyskich kryminałów „Odmęt” i „Podszept”.