W roku 2010 budżet Kielc wynosił 1,179 miliarda złotych (po stronie wydatków) – Lublina 1,428 mld, Rzeszowa – 780 mln, a Jędrzejowa – 71 mln. W 2023 roku ten sam budżet Kielc ustalono na poziomie 1,667 mld złotych, Lublina – 2,8 mld, Rzeszowa – 1,9 mld, a Jędrzejowa – 128 mln.
Okazuje się więc, że w ciągu ostatnich 12 lat budżet Kielc urósł ok. 40%, Jędrzejowa 80%, Lublina wzrósł o 100%, a Rzeszowa niemal 150%.
Gdyby budżet Kielc rósł tak jak budżet Lublina, powinien dzisiaj wynosić 2,35 mld złotych, gdyby wzrósł jak Rzeszowa powinniśmy mieć w kasie prawie 3 mld, a gdyby wzrósł chociaż o tyle co Jędrzejowa – powinno być 2,1 mld. Jest raptem 1,667 mld…
Dlaczego tak się stało? Co sprawiło, że Kielce tak wolno się rozwijają?
Otóż odpowiedź jest bardzo prosta – tak poprzedni, jak i obecny prezydent kompletnie nie rozumieją wagi rozwoju gospodarczego. Od początku kadencji Bogdana Wenty, potencjalni inwestorzy złożyli w naszym mieście ok. 200 zapytań inwestorskich. Czyli ok. 200 firm chciało w Kielcach otworzyć jakąś działalność. Jedni chcieli kupić pół hektara, inni 2, jeszcze inni 5, ale wszyscy szukali jednego – terenów inwestycyjnych, hal, powierzchni biurowych. Miejsc, gdzie mogliby postawić swoje zakłady, zatrudnić w nich ludzi i płacić z nich podatki.
Niestety, nie znajdują tego w Kielcach, bo prezydent Wenta – jako jedyny prezydent miasta wojewódzkiego w Polsce powiedział, że miasto nie będzie takich terenów budować. Powtórzę – to jedyny taki przypadek w Polsce: bo WSZYSTKIE miasta wojewódzkie takich terenów stworzyły dotąd dziesiątki, a niektóre setki hektarów.
Ale po co szukać przykładów tak daleko?
Wspomniany już Jędrzejów zaczął takie tereny tworzyć w 2010 roku. Utworzyli ich ok. 20 hektarów, zakupiło je 16 firm, które już utworzyły 1000 miejsc pracy (a będzie ich docelowo 2000). Burmistrz Jędrzejowa już kupuje kolejne 44 hektary.
Oczywiście, doceniam postawę burmistrza Jędrzejowa, ale to, że on przyciągnął więcej inwestorów zewnętrznych niż Kielce, powinno – według mnie, być ogromnym powodem do wstydu dla naszych włodarzy. Niestety jednak – nie jest. I to w tym wszystkim jest dla mnie najbardziej przerażające.
Mrówcza praca, wnioski zatrważają
Dwa lata temu usiedliśmy w Stowarzyszeniu Przyjazne Kielce i przeanalizowaliśmy protokoły sesji z ostatnich 10 lat. Z czasów tak Wojciecha Lubawskiego jak i Bogdana Wenty. To była mrówcza praca, ale chcieliśmy sprawdzić, jak często na sesjach pojawiały się trzy – według naszego stowarzyszenia, najważniejsze tematy jakimi powinni się zajmować radni oraz władze miasta: gospodarka, demografia oraz drogi. Bo jesteśmy jednym z najsłabiej rozwijających się gospodarczo miast wojewódzkich w Polsce, jednym z liderów migracji młodych i starzenia się mieszkańców oraz na remonty dróg wydaliśmy w ostatniej dekadzie najmniej pieniędzy.
I, choć w to trudno uwierzyć – tematy gospodarki i demografii były jednymi z najrzadziej pojawiających się na sesjach. Więcej – czasem kilka lat pod rząd w ogóle o nich nie rozmawiano. Rozumieją Państwo? Kilka lat! Jak więc tu coś może się zmienić, jeśli ten temat praktycznie nie interesuje władz i radnych?
Dlatego tak bardzo chcemy, jako Stowarzyszenie Przyjazne Kielce, to zmienić.
Zobacz aktualne wydanie „2 tygodnika kieleckiego”:
http://2tk.pl/wydania/numer-01-2023/
Autor: Arkadiusz Stawicki
prezes Stowarzyszenia Przyjazne Kielce.