Kielce pozyskały pieniądze z rządowych funduszy. Tym razem „nie poszło w zielone”, ale w rozwój infrastruktury.
Władze miasta, na remont i przebudowę ulic: Paderewskiego, Solnej, Kaczmarka, Żeromskiego, Śniadeckich, Seminaryjskiej, Nowy Świat, a także al. IX wieków Kielc otrzymały 61,75 mln zł. Dostały także 5 mln zł na rozbudowę budynku Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego dla dzieci i młodzieży przy ul. Chęcińskiej. Z kolei drugie zadanie przewiduje przeprowadzenie modernizacji wodno-kanalizacyjnej w Domu Pomocy Społecznej im. Jana Pawła II przy ul. Jagiellońskiej. Warto też wspomnieć, że samorząd województwa świętokrzyskiego na rozbudowę szpitala wojewódzkiego w Kielcach pozyskał kwotę dofinansowania w wysokości 65 mln zł. Nowy blok operacyjny w szpitalu na Czarnowie może powstać w ciągu dwóch lub trzech lat. Projekt zakłada wybudowanie dziewięciu sal operacyjnych i zespołu specjalistycznych pomieszczeń, czyli: pracowni RTG, USG, tomografu komputerowego i rezonansu magnetycznego. Powstanie również centrala sterylizacji, sale chorych i gabinety zabiegowe. Łączna powierzchnia użytkowa nowego budynku wyniesie 5 tys. m. kw.
Podczas konferencji naukowej w której ostatnio uczestniczyłem padło oczywiste zdanie, że rząd nie ma własnych pieniędzy. W kolejnym zdaniu przypomniano, że za poprzedniego samorządu, dla naszego województwa, z Unii Europejskiej „szły” większe środki. Zabrakło jednak stwierdzenia, że UE też nie ma swoich pieniędzy i że to także nasze pieniądze. To czym się zajmuje zarówno rząd, jak i UE to ich redystrybucja. Można to robić mądrze albo mniej mądrze. Pieniądze UE pochodzą m.in. ze składek państw członkowskich liczonych w zależności od poziomu jego zamożności, ceł nakładanych na towary spoza UE, części podatku VAT, począwszy od 2021 r., składki wyliczanej na podstawie ilości odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych w każdym kraju UE, które nie są poddawane recyklingowi oraz odsetek od zaległych płatności i grzywien.
Każdy chyba dostrzega, że unijne pieniądze to są w rzeczywistości nasze pieniądze i wszyscy się na nie składamy. Nasze pieniądze to także pieniądze wydawane na utrzymanie samorządu, w tym diety radnych. Powinniśmy zatem wymagać rzetelnej pracy w interesie wspólnoty mieszkańców, a nie popisów „oratorskich” świadczących o braku elementarnej znajomości nie tylko ekonomii, ale także prawa.
Niestety jest to pokłosie rozumienia polityki jako sztuki bycia wybieranym, a nie jak u Arystotelesa jako rodzaj sztuki rządzenia państwem-miastem, której celem jest dobro wspólne.
Autor: Robert Frey
doktor nauk prawnych, radca prawny, adiunkt na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, przewodniczący rady nadzorczej Uzdrowiska Busko-Zdrój S.A.