Kiedy kilkanaście lat temu przedstawiłem na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego, gdzie wówczas pracowałem, diagnozę z której wynikało, że za 10-15 lat uczelnia i Kielce stracą większość studentów i przedstawiłem 50-stronicowy plan osłabienia tego trendu – nikt, ani na uczelni, ani we władzach miasta, nie był nim zainteresowany.
Założenie przejęła Łódź – i tam, jako MłodziWŁodzi, funkcjonuje on do dziś, jako jeden z najlepszych młodzieżowych projektów akademickich w Polsce.
Kiedy chwilę później zacząłem przedstawiać wyliczenia, z których wynikało, że w 2035 roku Kielce będą liczyły 150 tysięcy mieszkańców, że w perspektywie dekady będziemy najstarszym (a co za tym idzie, również najbiedniejszym) województwem w kraju, gdy informowałem, że tracimy młodych najszybciej w kraju, gdy wskazywałem jaki to będzie miało katastrofalny skutek dla demografii, gospodarki, rozwoju miasta i regionu – było to jak rzucanie grochem o ścianę. Do dziś pamiętam jak traktowano informacje o tym, że za 10 lat, w 2020 roku, problemem będzie nie bezrobocie, a brak rąk do pracy.
Dziś, gdy Kielce mają 179 tysięcy mieszkańców*, gdy co 5 mieszkaniec jest w wieku poprodukcyjnym**, gdy mamy praktycznie najmniej dzieci (do 17 roku życia) wśród miast wojewódzkich, a region jest liderem wyludniania się w Polsce** – to… nie mam nawet cienia satysfakcji, że miałem rację. Napiszę nawet więcej – wolałbym tego nie wiedzieć. Wolałbym nie mieć tej wiedzy i świadomości co to oznacza dla mnie, dla mojego syna, dla moich bliskich. Bo w zasadzie jedyne co mi ta wiedza daje, to frustracja.
Nikt bowiem – ani we władzach miasta ani we władzach województwa, nie skupi swoich działań na rozwiązywaniu tego, absolutnie kluczowego, problemu. Tak było za władzy poprzedniej, (tak w mieście jak i w regionie), tak jest za władzy obecnej. Po pierwsze bowiem – musieliby się na poważnie zająć czymś, co wydaje się przekraczać ich zdolności intelektualne. Po drugie – musieliby przestać zajmować się sobą. Swoimi partiami, etatami dla znajomych, walką o pozycję. Po trzecie – musieliby zacząć myśleć o dobru wspólnym.
I tak mogę długo wymieniać i przekonywać – dlaczego, po tym jak GUS przedstawił dane, z których wprost wynika, że nasze dzieci i wnuki stąd wyjadą, po tym jak wystawił najgorszą możliwą ocenę za ostatnie 30 lat naszym włodarzom, nic się tu nie zmieni. A najgorsze jest to, że tak naprawdę – w całym województwie interesuje to może raptem tysiąc osób. •
*Dane za oficjalną stroną urzędu Miasta Kielce
**Dane za spisem powszechnym GUS
Autor: Arkadiusz Stawicki
prezes Stowarzyszenia Przyjazne Kielce.