Spacerkiem po mieście: Historia zapisana w bruku ulic

1 grudnia, 2022, autor: Ryszard Biskup

Na początku – co wie doskonale każdy – był chaos, czyli, by nie użyć bardziej dosadnego określenia, bałagan. A potem, co prawda wolno i z czasem, nadszedł rygor i porządek. Z toponimią miejsc i ulic w Kielcach – co zaraz postaram się niedowiarkom udowodnić, było podobnie.

Miasto zaczęło się wszak od jednego, centralnie usytuowanego placu zwanego zwyczajowo rynkiem i placu o czterech wybiegających w każdą stronę świata ulic. Z czasem, zgodnie z lokalnymi uwarunkowaniami albo dyktowanymi przez zmieniające się jak w kalejdoskopie polityczne uwarunkowania wytyczono i nazwano kolejne trakty. Ponieważ do naszych szczęśliwych czasów dotrwały szczęśliwie, mniej lub bardziej wiarygodne dokumenty, wszystko zostało przez archiwistów dokładnie zapisane. Czarnym atramentem na białych, chociaż pożółkłych ze staroci dokumentach.

Jeżeli zatem kiedyś było w Kielcach ledwie kilka ulic, a potem kilkanaście, to później już kilkadziesiąt. Dzisiaj miasto posiada w swoim inwentarzu kilkaset biegnących we wszystkich kierunkach, przez wszystkie osiedla i połaje traktów. Te główne, ze starą proweniencją, co nieco przez czas przykurzone i powszechnie wszystkim mieszkańcom znane, wryły się bruzdami w pamięć, ale te nowe? Te położone na obszarach administracyjnie do Kielc włączonych w ostatnich dekadach? Usytuowane na odległych od centrów peryferiach? Albo te, którym nazwy administracyjnie zmieniono brutalnie, rugując ze zbiorowej pamięci mieszkańców miasta niegdysiejszych – jak się okazuje w obecnej podyktowanej przez polityczną poprawność rzeczywistości – patronów?

Jak trafić na ulicę Henryka Sienkiewicza, Ignacego Paderewskiego, Małą czy Dużą. Gdzie jest Kościuszki, Bodzentyńska, Piotrkowska czy Warszawska – wie doskonale każdy. Jak jednak trafić na ulicę dajmy na to Zapomnianą, Chłopską, Chłodną, Borki albo Hadziewicza? Obawiam się, że zlokalizować te kieleckie przecież ulice, miałby kłopot niejeden mieszkaniec miasta. Tych, którzy pod tymi adresami akurat mieszkają, oczywiście z tej łamigłówki łaskawie wyłączam. Bo oni przecież wiedzą, doskonale. Dla innych to zadanie praktycznie nie do rozwiązania, bo nawet aplikacja Google takiej toponimii (albo podobnej) nie notuje.

Chociaż stare ulice mają dzisiaj przykręcone do kamienic znamionowe tabliczki z nowymi nazwami, to i tak miejscowi – tak jak to było przed laty – umawiają się na spotkania na Toporowskiego, Dzierżyńskiego, Buczka, Świerczewskiego. A zapytani przez obcych przy jakiej ulicy znajduje się kielecki sąd odpowiedzą bez wahania – „a na Gwardii Ludowej”, zostawią swój stary samochód nie na placu Wolności, tylko na Bazarach, na mecz rezerw piłkarzy Korony powędrują per pedes nie na Szczepaniaka, tylko na Koniewa. Bowiem ludzka pamięć, chociaż może i czasem krótka bywa nie tylko krótka, ale również – czasem – przekorna.

Pouczający i przynoszący zarazem wiele niespodzianek może być krótki spacer nie po peryferiach, ale po ścisłym centrum miasta. Kto poświęci nieco wolnego czasu i wyruszy na pozornie beztroską i bezcelową eskapadę, znajdzie na przykład kompletnie zapomnianą, nie tylko przez zwykłych obywateli, ale również przez kartografów Józefa Poniatowskiego. Pół wieku temu była to ważna droga dojazdowa do kamieniołomów Zagajskiego na Wietrzni, ale gdy wytyczono dwupasmową trasę spod Telegrafu na Wielopole i dalej w stronę wzgórz Szydłówkowskich ulicę księcia zdegradowano do nic nie znaczącego zaułka, który jeszcze się nie zaczął, a już się skończył.

Ulica jest, wybrukowana tak jak przed wojną kocimi łbami, znajduje się przy niej kilka domów, ale kto poza byłymi lokatorami willi mecenasa Jurka Sadowskiego, albo opuszczonego domu należącego kiedyś do jednego z kompletnie zapomnianych dyrektorów Wojewódzkiego Domu Kultury Staszka Januszka, o niej słyszał? Kto wie, że przez pola, płaje i ugory Psich Górek biegnie donikąd Albertówka? Albo gdzie szukać w Kielcach ulicy Aleksandrówka? Czy ktoś jeszcze potrafi zlokalizować ulicę Antoniego, Antoniny, wspomnianą Aleksandrówkę? Jak dojść albo dojechać (o ile jest taka możliwość) w Kielcach na ulicę Bełk, trafić na Chechły, przejść Chojniakiem, dotrzeć na Czernidło, dotrzeć na Iglastą? A może ostatecznie skierować kroki na Kościelną?

Autor: Ryszard Biskup
Kielczanin, dziennikarz, fotoreporter, podróżnik, regionalista i historyk. Przez ponad ćwierć wieku związany z dziennikiem „Słowo Ludu”. Laureat kilkudziesięciu dziennikarskich konkursów. Od wielu lat przewodnik turystyczny oraz licencjonowany pilot wycieczek zagranicznych. Autor wielu artykułów naukowych i książek.