Pojawiające się na kieleckim widnokręgu zmiany, jakie by one nie były – polityczne czy administracyjne – przynosiły mniejsze lub większe trzęsienie ziemi. Z dnia na dzień okazywało się, że to co wczoraj było słuszne dzisiaj jest nie prawomyślne i odwrotnie. Gdy budowano nowe bez pardonu wycinano stare. Taka już kolej rzeczy. I rację mają ci, którzy przez splot okoliczności a czasem przez zwykły przypadek znaleźli się u steru.
Zawirowania sprawiły, że nazwy kieleckim ulicom zmieniano z gracją elegantki mierzącej w salonie rękawiczki. Większość ulic, łącznie z pryncypialną Sienkiewicza kilkakrotnie nazywano tak jak słusznie uznali sprawujący władzę dygnitarze i politycy. Zgłaszane w magistracie pomysły bez żenady, ale za to w pośpiechu wypełniali wystraszeni zazwyczaj urzędnicy.
Najpierw były w Kielcach cztery ulice. Potem osiem, w połowie dziewiętnastego wieku już kilkanaście. Gdy miasto urosło w wojewódzką metropolię nawet kilkadziesiąt. Przed wybuchem wojny inwentarz podaje, iż w Kielcach było ponad 200 ulic. Skrzętnie odnotował to prof. Jan Pazdur w swojej znakomitej monografii historycznej „Dzieje Kielc 1864 – 1939”. Inny Jan, ale nie profesor tylko doktor Zieliński, w publikacji „Kielce w Polsce Ludowej” opublikował tabelę z której wynika, że 1977 roku w Kielcach było 434 ulice. Jak zostało powiedziane wyżej, większość z nich zmieniała swoje nazwy z dnia na dzień.
Gdy rządzili Rosjanie
Nazwy ulic zmieniali Rosjanie tworząc przy tym „dziwnie dziwaczne dziwolągi”. Na przykład Silniczna przez pewien czas była Solnicą, Ogrodowa – Pienknają, a część ulicy Kościuszki nazywała się prosto i zrozumiale – Szpitalną. No bo przecież przy tej ulicy były pawilony medyczne. Kościuszki miała w ogóle pecha do urzędowej nomenklatury. Jeden odcinek nazywany był Tadeusza, drugi Miłą, a trzeci – już Kościuszki, ten czwarty uczciwie i po rosyjsku Gosspitalną, a z czasem Aleksandra. Spacerowa nazywała się Majorową, Mickiewicza – Wniebiowstąpienia. Ale dlaczego Domaszowska została przez Rosjan nazwana Antonia nie wie nikt. Nawet sam radca rządu gubernialnego, który na planie z 1872 roku wstydliwie nie umieścił w rogu swojego podpisu.
Gdy do Kielc weszli strzelcy Marszałka Józefa Piłsudskiego
Wraz a nimi wmaszerowała elegancko landwera. Austriacy natychmiast zerwali wszystkie wypisane cyrylicą tabliczki i kieleckim ulicom nadali nowe miana: główna ulica w mieście nie głosiła sławy Wielkiego Księcia Konstantego tylko stała się poczciwą i neutralną Pocztową, Ruska była teraz najpierw na jednym odcinku ulicą generała Dankla, za to na drugim, już słusznie i państwowo cesarza Franciszka Józefa I, chociaż nie nawykli do nowości kielczanie i tak cały czas na trakt biegnący na przestrzał przez całe miasto po staremu mówili, że to jest akurat ulica Kolejowa.
W czasie wojny
Po raz kolejny nazwy ulic w Kielcach zmieniono radykalnie po przegranej wojnie z Niemcami. Pierwszy dekret okupantów głosił, że nie ma już w Kielcach ulicy Sienkiewicza tylko jest Adolf Hitler strasse. Nie ma też Rynku bo jest teraz Adolf Hitler Platz. Jednym, ale za to podporządkowanym ordungowi pociągnięciem pióra pozmieniano nazwy kilkunastu kolejnych ulic w mieście. Aleja Trzeciego Maja zmieniła się w Aleję Kasztanów, Mickiewicza w Rynkową, Słowackiego kompletnie nie wiadomo z jakiego powodu i dlaczego w Słowacką, Kozia w Theodora Fritsh strasse, Aleja Legionów nazwana została Aleją Rzeszy. Mało tego – na początku lat czterdziestych Niemcy wprowadzili kategoryczny zakaz tłumaczenia na język polski nazw jakie nadali pryncypalnym ulicom.
Najdalej w pokrętnej kazuistyce doszli autorzy bałamutnej broszury propagandowej, która określiła Kielce jako prastare niemieckie marmurowe miasto. W książce wydanej w Breslau czyli po polsku i ludzku we Wrocławiu udowodnili zaraz naukowo, że nad Silnicą wszystko, a więc i toponimia ma rdzennie czysty germański rodowód. Stąd ma planie miasta znalazły się: Adolf Hitler Platz, Strasse der Deutsche Wehrmacht, Kommandanturstrasse, Brombergplatz, Kaserenstrasse czy Gouvernementstrasse.
Po utworzeniu w centrum Kielc getta zmienione zostały natychmiast nazwy wszystkich ulic w dzielnicy żydowskiej. W zamkniętym dla aryjczyków kwartale pojawiły się ulice: Abrama, Arona, Dawida, Izaaka, Jojnego, Mojszego, Sary, Rabinów, Szczęśliwa, Czosnkowa, Jerozolimska.
Kartograf odpowiedzialny za zmiany wykazał się przy okazji specyficznym poczuciem humoru, bo Jasną zamienił złośliwie na Zaśniedziałą a Pocieszki na Trefną. Kolejne dwie ulice nazwał natomiast z wysublimowanym talentem poetyckim – pierwsza nosiła bowiem nazwę ulicy Srebrnego Kamienia ( niem. Silbernsteinstrasse), druga – Figowego Liścia (niem.Fajgenblattgasse). Przy tych ulicach osiedlono przeznaczonych na zagładę w obozie Treblinka Żydów translokowanych do Generalnej Guberni z cesarskiego Wiednia.
Gdy niemiecki blichtr i glajza zostały starte mokrą szmatą okazało się, że brunatna farba przykrywa Rynek, Dużą, Wesołą, plac Żeromskiego, Wojska Polskiego i Małą.
W Polsce Ludowej
Zmiany w nazewnictwie odnotowano też, bo jakże inaczej, w okresie Polski Ludowej. Zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie nazwy niemieckie, zastąpione zgodne z nowym porządkiem na określenia polskie. Kozią zmieniono na Świętokrzyską. Nie było też już Bazarów, placu Bazarowego i placu Wolności bo pojawił się plac Obrońców Stalingradu. Z kolei Rynek ustąpił miejsca Partyzantom Armii Ludowej, a kielczanie z ulicy Markowskiego dowiedzieli się, że od dzisiaj mieszkają przy Stalina. Na szczęście tylko przez kilka lat. Po 1953 roku nie ruszając się ani na krok z miejsca zmienili adres ze Stalina na Żeromskiego. Dłużej przy ulicy Buczka mieszkali ci, którzy wprowadzili się do domów stojących dawniej przy Focha. Po wielu latach znów wymieniali dowody osobiste gdy okazało się, że w odpowiedniej rubryce jako adres zamieszkania powinno figurować – ulica Paderewskiego.
W nowym ustroju
Z upadkiem PRL-u odszedł w kompletny niebyt generał Karol Świerczewski zastąpiony przez Jana Pawła II, Stanisława Moniuszkę przepędził święty Leonard, warszawski szewc Kiliński opuścił Małą, ulica Feliksa Dzierżyńskiego zmieniła się w Zagnańską. Nie ma też ulicy komunarda z wojny domowej w Hiszpanii Stanisława Toporowskiego bo jest Marszałkowska. Zniknęła również ulica Mariana Buczka którego teraz zastąpił Ignacy Paderewski. Odszedł ponadto kolejny działacz komunistyczny Jan Waligóra, bo ta ulica – w czasie niemieckiej okupacji Kornstrasse – nazywa się dzisiaj Żytnią. Nie ma też już w Kielcach dwóch placów – zamiast Dworcowego przed stacją kolejową jest bowiem plac Niepodległości. Z kolei teren zamieniony w monstrualny parking dla samochodów osobowych, czyli plac Obrońców Staligradu nazwany został placem Wolności.
Autor: Ryszard Biskup
Kielczanin, dziennikarz, fotoreporter, podróżnik, regionalista i historyk. Przez ponad ćwierć wieku związany z dziennikiem „Słowo Ludu”. Laureat kilkudziesięciu dziennikarskich konkursów. Od wielu lat przewodnik turystyczny oraz licencjonowany pilot wycieczek zagranicznych. Autor artykułów naukowych i książek. Współpracuje z „2 tygodnikiem kieleckim” od początku istnienia gazety.